Mieszkańcy arabskich osiedli na pustyni Negew ogłosili w czwartek strajk i żałobę na znak solidarności z rodziną Jacoba Musy Abu al-Kiana, ofiary zajść spowodowanych wyburzeniem przez izraelską policję domów należących do Beduinów we wsi Umm al-Hiran.
Według organizatorów protestu i ogłoszonej jednocześnie trzydniowej żałoby, 47-letni arabski nauczyciel zginął, gdy podczas demonstracji ludności tej wsi przeciwko wyburzeniom izraelska policja ostrzeliwała jej uczestników kulami gumowymi. Jego samochód zsunął się po pochyłości, potrącając śmiertelnie izraelskiego policjanta, 34-letniego Ereza Lewiego.
Według komunikatu władz izraelskich to kierowca samochodu celowo przejechał policjanta. Rzecznik izraelskiej policji oświadczył, że "samochód został porwany przez palestyńskiego terrorystę i uderzył w grupę policjantów, którzy odpowiedzieli ogniem".
Prezydent Izraela Reuwen Riwlin potępił "atak terrorystyczny", ale jednocześnie oświadczył: "Musimy znaleźć sposób rozwiązania tej skomplikowanej kwestii zanim będzie za późno". W tych słowach odniósł się do wciąż narastającego napięcia między Beduinami zamieszkującymi pustynię Negew a władzami Izraela na tle postępującego zasiedlania ich gruntów przez żydowskich osadników.
Izraelski rząd postanowił w listopadzie 2013 roku założyć na terenie beduińskiej wioski Umm al-Hiran na pustyni Negew nowe żydowskie osiedle. Beduińska społeczność przegrała ostatnio proces, w którym broniła swego zwyczajowego stanu posiadania. Sąd Najwyższy Izraela orzekł, że Beduini pobudowali swe domy i sklepy na terenach, które do nich nie należą. Nie mają bowiem dokumentów, które potwierdzałyby ich prawo własności do działek, na których się pobudowali.
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.