Irlandzkie ostre prawo zakazujące aborcji zostało wystawione na próbę przez trzy kobiety, które zaskarżyły przepisy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. O sprawie pisze w dzienniku Polska Łukasz Słapek.
Kobiety twierdzą, że przez zakaz aborcji w Irlandii musiały wyjechać, narażając swe zdrowie i życie. W środę sędziowie zajęli się rozpatrywaniem ich skarg, przesłuchując przedstawicieli irlandzkiego rządu oraz pełnomocników kobiet.
- W rzeczy samej, te restrykcje niejako naznaczyły je piętnem i upokorzyły. Wystawiły również na niebezpieczeństwo ich zdrowie, a w przypadku jednej z nich nawet życie - oświadczył wczoraj trybunał w Strasburgu. Zachodnie media zauważają, że sprawę uważnie obserwuje się w tradycyjnie katolickich krajach, takich jak Polska, Hiszpania i Malta.
Wielu prawników oraz grupy zwolenników aborcji twierdzą, że irlandzkie przepisy antyaborcyjne gwałcą kilka artykułów Europejskiej konwencji praw człowieka, takich jak prawo do samostanowienia, prawo do prywatności i prawo do życia rodzinnego. Twierdzą również, że zakaz jest przejawem dyskryminacji. Obrońcy życia odpowiadają na te zarzuty twierdzeniami, że za istotę ludzką z prawem do życia uważa się człowieka od chwili poczęcia aż do jego naturalnej śmierci. Odwołują się w swych argumentacjach również do wiary. Irlandzkie władze sprawę traktują niezwykle poważnie, wysyłając na bój do Strasburga swoich najlepszych prawników. Ich pracami kieruje prokurator generalny Paul Gallagher. Wczoraj przed trybunałem uzasadniał, że prawo do życia obejmuje również ludzki płód. Dodał też, że prawo antyaborcyjne przeszło wielki test poparcia społecznego w Irlandii podczas trzech referendów - czytamy. Jak informuje gazeta, aborcja została zakazana w Irlandii już w 1861 r. i od tamtej pory najsurowsza kara, jaka za nią grozi, to nawet dożywotnie więzienie. Prawo do życia nienarodzonych jest wpisane nawet w irlandzką konstytucję.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.