Nie można obrażać się na zachodzące zmiany. Trzeba wyjść im naprzeciw.
Gdy w 1984 roku rozpoczynałem swoją przygodę z mediami przysłowiową kulą u nogi był brak informacji. W Polsce ciągle trwał stan wojenny. O wydarzeniach w Kościele dowiadywaliśmy się jedynie z Radia Watykańskiego. Braki uzupełniały biuletyny („do użytku wewnętrznego”), jakie od czasu do czasu można było nabyć w kurii (też reglamentowane). Ale nie tylko w Polsce narzekaliśmy. Styl pracy Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej w dobie szybko rozwijających się mediów raczej przypominał muzeum. Beata Zajączkowska, dziennikarka sekcji polskiej Radia Watykańskiego tak w roku 2006 opisywała ówczesny stan rzeczy:
„Wcześniej informacja płynąca ze Stolicy Apostolskiej pozostawiała wiele do życzenia. Najczęstszą odpowiedzią, jaką słyszeli dziennikarze, było „no comment” (bez komentarza). Nieliczne komunikaty, przychodzące zawsze z dużym opóźnieniem, ówczesny dyrektor Biura Prasowego o. Romeo Panciroli przekazywał dziennikarzom, wchodząc na stół i klaskaniem w dłonie zmuszając ich do uwagi. Nie zawsze to skutkowało, bo komunikowane wieści – ze względu na naciski Sekretariatu Stanu, z którym każda wypowiedź musiała być konsultowana – często były tak nieświeże, że nadawały się jedynie do miesięczników. Ówcześni watykaniści polowali więc na newsy pod drzwiami „L’Osservatore Romano” i na korytarzach watykańskich urzędów. A że o Watykanie trzeba było pisać, rodziło to wiele plotek, spekulacji i sprzecznych doniesień. Ten stan rzeczy miał zmienić Navarro-Valls” (GN 30/2006).
Gdy w środę późnym wieczorem pojawiła się informacja o jego odejściu do domu Ojca pierwszą refleksją było pytanie o klucz do zapoczątkowanej przezeń rewolucji medialnej w Kościele. Dużo można pisać o biuletynie prasowym, konferencjach, stronie internetowej i wielu innych nowościach, ale klucza chyba należy szukać gdzie indziej. Jedynym warunkiem, jaki miał wówczas postawić Joaquín Navarro-Valls, był bezpośredni dostęp do Ojca świętego, na co papież wyraził zgodę. Tym samym mógł przekazywać informacje nie przefiltrowane przez kurialne sito. Miejsce na wspomniane wyżej plotki, spekulacje i sprzeczne doniesienia pozostało. Ale udało się je w znacznym stopniu ograniczyć. Był to ważny sygnał dla odpowiedzialnych za przekaz informacji w Kościele, aczkolwiek nie przez wszystkich rozumiany i naśladowany. To samo zresztą można powiedzieć o zrozumieniu jak ważna jest dziś szybkość informacji. Śmiało można pokusić się na tezę, że wiele pojawiających się w mediach komentarzy nie miałoby racji bytu, gdyby kościelne źródła wyprzedzały media świeckie. Przy dzisiejszej technice jest to możliwe.
Rozwój środków komunikacji stymuluje dalsze zmiany, wymuszając kolejne kroki w zapoczątkowanej przed laty rewolucji. Gdy przed kilkoma tygodniami Franciszek wygłosił przemówienie w Dykasterii do spraw Komunikacji mocno akcentował konieczność zmian, przestrzegając przed pokusą „pobielania” obecnego stanu. Mierzymy się z nią także na poziomie Kościołów lokalnych. Wielu zastanawia się jak podnieść czytelnictwo prasy papierowej oczekując cudu. Tymczasem nie zaniedbując, ale i nie przeceniając tego, co jest, trzeba iść dalej. Nie obrażając się na zachodzące zmiany, ale próbując im wyjść naprzeciw.
Kapitalnym przykładem może być prezentacja hymnu Światowych Dni Młodzieży w Panamie. By mógł dotrzeć do adresata, czyli do młodych, zrezygnowano z transmisji telewizyjnej wybierając Instagram. Ale tam nie ma – twierdzą niektórzy – profesjonalnej informacji. Skoro nie ma, należy się o nią zatroszczyć. Profesjonalne teamy, media worker w redakcji, budowanie pozycji nie tylko na podstawie ilości cytatów; także poprzez wspinanie się na szczyty top trendów i wchodzenie w relacje z innymi użytkownikami sieci. To jedyna droga by dotrzeć do obiorcy dziś przez media kościelne traconego, do młodych. Innym przykładem może być wczorajsze spotkanie młodych w Wenecji. Gdyby Avvenire ograniczyło się do zapowiedzi w wydaniu papierowym zapewne Piazza Marconi świeciłby pustkami. Młodzi przybyli licznie bo informacja dotarła do nich przez media społecznościowe.
W 1984 roku Joaquín Navarro-Valls zapoczątkował zmiany, mające uczynić z Watykanu szklany pałac. Szacunek, z jakim wypowiadają się o nim po śmierci dziennikarze z całego świata świadczy o skuteczności podjętych działań. Ale też nie ulega wątpliwości konieczność kontynuacji zapoczątkowanej przez niego rewolucji medialnej. Podkreślam jeszcze raz: także na poziomie Kościołów lokalnych. Bez nich szklany pałac szybko stanie się pachnącym kurzem muzeum.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.