W czwartek Sejm zacznie prace nad dwoma projektami zmian w IPN. Lewica chce Instytut zlikwidować; zarówno koalicja PO-PSL, jak i PiS zapowiedziały, że tego nie poprą. PO wnosi zaś m.in. o zmianę wyboru władz IPN w celu jego "odpolitycznienia" i szersze ujawnianie akt służb specjalnych PRL, wraz z danymi wrażliwymi.
Gdy w grudniu 2009 r. klub PO złożył swój projekt, politycy PO mówili, że "trzeba naprawić tę źle kierowaną przez prezesa Janusza Kurtykę instytucję". Według nich, odkąd prezesem jest Kurtyka, Instytut "zaczął mówić podobnym językiem jak PiS" i mieć "podobną wizję historii". Zarazem zapewniali, że nie chcą odwoływać Kurtyki przed końcem jego kadencji w 2010 r. (zmiany miałyby wejść w życie do czerwca 2010 r., aby wybór nowego prezesa odbywał się już na nowych zasadach).
PiS twierdził, że projekt służy przejęciu przez PO kontroli nad polityką historyczną IPN i jego publikacjami. Dla SLD dobry jest "każdy krok w stronę likwidacji IPN". PSL uważa, że projekt zmniejszy ilość polityki w IPN.
Apelujemy o merytoryczną dyskusję nad projektem i zarazem nie zgadzamy się z przypisywaniem IPN politycznej motywacji działań - tak projekt komentował rzecznik IPN Andrzej Arseniuk. "Jeżeli taka będzie wola ustawodawcy, IPN będzie ją realizował" - dodał. Członek kolegium IPN Andrzej Paczkowski oceniał, że projekt to szansa na odpolitycznienie IPN, ale częściowe.
Projekt PO zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki. Od 2007 r. jawne i dostępne dla każdego są teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie, a IPN publikuje katalogi o ich zawartości.
Oto najważniejsze propozycje zmian:
- IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Dziś obywatel dostaje kopie swych akt z IPN, a nazwiska agentów można poznać po złożeniu oddzielnego wniosku (o ile ustalenie takie jest możliwe przez IPN);
- agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat. (Dziś nie dostają oni dokumentów wytworzonych przez nich samych w ramach ich działań w służbach PRL - uzasadniano to ochroną inwigilowanych w PRL przed możliwymi nadużyciami i ujawnieniem ich akt przez dawnych esbeków). W uzasadnieniu tej zmiany PO napisała, że stało to w kolizji z prawem do obrony przez posądzonych o współpracę ze służbami PRL (nie mogli się oni skutecznie bronić, nie znając swych akt z IPN, bo ten im ich odmawiał - PAP) oraz o realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2007 r.;
- wykreślono by artykuł o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Taki obowiązujący zapis powodował odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie. W uzasadnieniu zmiany napisano o "arbitralnych kryteriach odmowy dostępu do dokumentów" przez IPN;
- wykreślono by zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich w udostępnianych aktach. Uzasadnienie powołuje się na "zasadę jawności życia publicznego".
- tak jak dotychczas osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, mogłaby zastrzec, że jej akta nie będą udostępniane przez IPN naukowcom i dziennikarzom - na czas nie dłuższy niż 50 lat od daty powstania akt. Osoba taka zarazem mogłaby wyrazić zgodę na powszechną ich dostępność w IPN;
- wykreślono by zapis, że osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia i życiu seksualnym, a także ujawniające jej stan majątkowy. W uzasadnieniu projektu napisano, że odpowiedzialność za ujawnienie danych wrażliwych spoczywałaby nie na IPN, ale na osobie, która pozyska akta z IPN i je ujawni;
- IPN miałby - tak jak i dziś - cztery miesiące na udostępnianie akt obywatelowi w IPN (choć wiele osób skarży się, że na akta muszą czekać dłużej). Dodano by zaś zapis, że IPN udostępniałby w siedem dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend;
- w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powołano by dziewięcioosobową Radę IPN. Miałaby one większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium - m.in. ustalałaby priorytetowe tematy badawcze i rekomendowała kierunki działań IPN; opiniowałaby też powoływanie i odwoływanie szefów pionów śledczego i lustracyjnego IPN;
- prezesa IPN powoływałby i odwoływałby Sejm zwykłą większością głosów; dziś jest to większość 3/5 głosów. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów (dziś ewentualne odrzucenie sprawozdania przez Sejm lub Senat nie rodzi żadnych skutków prawnych);
- Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, wskazywałoby kandydatów do Rady IPN, spośród których członków wybierałyby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech kandydatów). Prezydent wybierałby dwóch członków - spośród czterech zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Dziś siedmiu członków Kolegium wybiera Sejm; dwóch - Senat; dwóch - prezydent;
- członkiem Rady mogłaby być tylko osoba, która ma tytuł naukowy nauk humanistycznych lub prawnych; dziś nie jest to warunkiem zasiadania w kolegium IPN;
- Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, Urząd do Spraw Wyznań oraz "organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych" nie byłyby już dłużej organami bezpieczeństwa państwa w rozumieniu ustawy - do współpracy z którymi należy się przyznawać w oświadczeniach lustracyjnych.
W maju 2007 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne 39 zapisów nowego prawa lustracyjnego z października 2006 r. TK określił m.in. warunki otwarcia archiwów IPN: można ujawniać tylko teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie (nie ma mowy o tym, by każdy mógł obejrzeć teczkę każdej innej osoby), nie ma też możliwości ujawniania bez zgody zainteresowanych danych wrażliwych, opisanych w ustawie o ochronie danych osobowych.
Klub Lewicy w złożonym jeszcze we wrześniu 2009 r. projekcie wnosi o likwidację IPN i postępowań lustracyjnych. Taka ustawa wprowadzi porządek, ład i zakończy wszelkie walki polityczne wokół lustracji - przekonywał szef SLD Grzegorz Napieralski. "IPN przez lata był wykorzystywany do brudnej walki politycznej. Mały świstek papieru potrafił niszczyć autorytety" - argumentował.
"Uznając, że w wolnej Polsce, 20 lat po obaleniu komunizmu i końcu PRL nie ma miejsca na instytucję taką jak IPN, projekt zakłada likwidację tej upolitycznionej i zdominowanej przez jedną opcję polityczną instytucji. Zakłada koniec lustracji w jej dotychczasowym kształcie. Zamiast lustracji proponuje się udostępnienie archiwów byłych służb bezpieczeństwa PRL na ogólnych zasadach przyjętych w archiwistyce" - napisano w uzasadnieniu projektu. "Najwyższy czas na zakończenie rozliczeń z okresu PRL. Jeśli ktoś w czasach PRL popełnił przestępstwa to powinien odpowiadać na zasadach określonych przez kodeks karny i kodeks postępowania karnego. Do ścigania przestępstw jest prokuratura, od wymierzania sprawiedliwości niezawisłe sądy. Reszta powinna być pozostawiona historykom" - dodano.
Projekt zakłada zupełną likwidację IPN i obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych. Zadania dzisiejszego pionu śledczego IPN w ściganiu zbrodni nazistowskich i komunistycznych przejęłaby prokuratura powszechna. Ministerstwo kultury miałoby zaś przejąć zadania IPN z zakresu edukacji publicznej.
Zadania związane z ewidencjonowaniem, gromadzeniem, przechowywaniem, udostępnianiem i publikowaniem dokumentów służb PRL miałyby przejąć archiwa państwowe. Projekt zakłada utworzenie w nich tzw. archiwum obywatelskiego - organów bezpieczeństwa PRL z lat 1944 - 1990, gdzie trafiłyby wszystkie dokumenty zgromadzone i wytworzone w toku działalności IPN.
Według projektu, każdy mógłby wystąpić do Archiwów Państwowych z wnioskiem o udostępnienie dotyczących go dokumentów. W udostępnionych dokumentach utajnione byłyby dane osób trzecich. Istniałaby jednak możliwość odtajnienia takich informacji. Ponadto - jak zakłada projekt - można byłoby wystąpić o udostępnienie dokumentów osobowych dotyczących funkcjonariuszy. Byli funkcjonariusze i pracownicy służb mogliby występować o udostępnienie dokumentów na ich temat. Spory miałby rozstrzygać sąd administracyjny. Materiały udostępniano by też prokuratorom prowadzącym śledztwa, historykom zajmującym się badaniem najnowszych dziejów Polski, a także dziennikarzom - zgodnie z prawem prasowym.
We wrześniu 2009 r. ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mówił, że likwidacja IPN to "zły pomysł". Projekt Lewicy na pewno "trafi do kosza" - wtórował mu szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Zbigniew Girzyński (PiS) komentował: "Pomysły likwidacji IPN wyglądają na dywersję".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.