Oryginalna pasja i powołanie do kapłaństwa okazało się świetnym połączeniem w życiu ks. Teodora Sawielewicza. A wszystko zaczęło się od... mycia naczyń.
To jedyny ksiądz w Polsce i prawdopodobnie jedyny na świecie, który profesjonalnie zajmuje się... puszczaniem baniek. Tak, bo można to robić naprawdę profesjonalnie poprzez szeroki wachlarz sztuczek i sprzętu. Coś na pograniczu iluzji i kuglarstwa. Efektowne, ale wymagające dużych zdolności manualnych.
Nagrania z pokazów "Bubble show" możemy bez problemu znaleźć w internecie, ale ich autorami są osoby świeckie. W Oleśnicy zajmuje się tym człowiek w sutannie powołany przez Boga do głoszenia ludziom Ewangelii.
Całkiem niedawno na podbój wirtualnej rzeczywistości z Dobrą Nowiną na ustach, Chrystusem w sercu i bańkami mydlanymi wyruszył neoprezbiter Teodor Sawielewicz. Tak powstała Teobańkologia. Nowa dziedzina nauki? Nie, po prostu ogromna pasja młodego kapłana, która wzięła się z… mycia naczyń. Widzicie? Warto pomagać jako dziecko w domu.
Teodor zafascynował się bańkami mydlanymi jeszcze przed wstąpieniem do seminarium. Odkrywał tę pasję poprzez odtwarzanie sztuczek, które zobaczył w internecie. Potem, już jako kleryk, zaczął robić niewielkie pokazy dla różnych osób i… łączył to z Ewangelią. Tak, naprawdę się da.
- Nie chodzi o to, by jedynie popatrzeć i zachwycać się, ale by głosić przez to naukę Jezusa. Byłem zapraszany do szkół i prowadziłem rekolekcje z bańkami mydlanymi - wspomina seminaryjne, nie tak odległe lata, ks. Teodor.
Jak opisuje, jego zamiłowanie wymaga kreatywności i pomysłowości. Bańki służą bowiem kapłanowi do zobrazowania prawd wiary chrześcijańskiej. Przywołują najprostsze skojarzenia, stymulują wyobraźnię. Dobitnie pokazują np. iluzje naszego życia, kruchość naszych pomysłów, szanse które dostajemy od Boga itp.
- Ewangelia i bańki mydlane to naprawdę świetne połączenie. Doskonale się uzupełniają w głoszeniu prawd wiary - kwituje ks. T. Sawielewicz. Pasja to jednak nie wszystko. Kapłan chce ze swoim talentem wyjść do szerszej publiczności, dlatego jest aktywny w internecie.
- Pan Bóg wlał w moje serce takie pragnienie, aby działać w rzeczywistości wirtualnej. Widzę, że są tam ludzie, którzy inaczej Ewangelii nie usłyszą, nie pójdą do kościoła, nie posłuchają nawet takich nazwisk, jak choćby o. Szustak - tłumaczy Teodor Sawielewicz.
Trzeba przyznać, że bańki mydlane stały się dla internautów ciekawym zjawiskiem, więc zatrzymują się w tym oceanie wirtualnych informacji na przekazie ks. Teodora.
- Nie możemy jako kapłani zamykać się na plebaniach jak w warowniach. Musimy brać na poważnie rzeczywistość wirtualną. Oczywiście nie chodzi o to, że każdy ksiądz ma teraz mieć konto czy fanpage na portalach społecznościowych i codziennie dodawać różne treści. Po prostu jako duszpasterze nie możemy zlekceważyć tej przestrzeni - wyjaśnia neoprezbiter.
Sam prowadzi profile na Facebooku i YouTubie pod hasłem: „Teobańkologia”. Podkreśla, że wirtualna ewangelizacja to dodatek do głównego nurtu duszpasterskiego w realnym świecie. Ale odpowiedzmy sobie na pytanie: jeśli księża nie będą głosić Chrystusa w internecie, to jaki ten internet będzie?
Oprócz transportowania Ewangelii w bańkach mydlanych ks. Teodor Sawielewicz chętnie też odpowiada na pytania internautów podczas specjalnych transmisji na Facebooku na żywo. Choć zaczął tę inicjatywę niedawno, dotarł już do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, a liczba ta wciąż rośnie.
- Internet to nie cel sam w sobie, ale może stać się początkiem nawiązywania dobrej relacji z Panem Bogiem. Wirtualna sieć jest miejscem na pogłębienie wiary, czyli np. poszukania odpowiedzi na trudne pytania, ale nie powinna zastąpić nam praktyk religijnych „w realu” - ostrzega w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
Wikariusz parafii pw. Jana Apostoła w Oleśnicy po swojej aktywności w internecie dostrzegł, że ludzie czują wielki głód poznania Pana Boga i Jego miłości.
- Spotkałem się z wielkim entuzjazmem związanym z moją obecnością w sieci. Ksiądz ma kolejną możliwość pewne rzeczy wyprostować w myśleniu wiernych. Czasami trudno niektórym zapukać na plebanię i po prostu zapytać. Przy spowiedzi nie zawsze jest czas, a internet stwarza dodatkową okazję. Wychodzę w ten sposób do człowieka, który może mieć trudności z otwarciem się - wyjaśnia młody kapłan.
O co najczęściej pytają go internauci, czyli w zdecydowanej większości młodzi ludzie?
Maciej Rajfur /Foto Gość
Widowisko z bańkami na Ostrowie Tumskim w trakcie Niedzieli Palmowej
- O czystość, np. dlaczego Kościół nie pozwala na mieszkanie ze sobą przed ślubem, o sferę myśli: gdzie zaczyna się grzech, o spowiedź, o dobrych autorów chrześcijańskich książek - wymienia ks. Teodor. Oczywiście w ramach swojej aktywności spotyka się również z tzw. hejtem, czyli nieprzyjemnymi, obraźliwymi komentarzami.
- Myślałem, że będzie tego więcej, ale nie jest tak źle. Padają oczywiście prowokacyjne, pseudopodchwytliwe pytania, które mają mnie postawić pod ścianą. Wtedy trzeba inteligentnie wybrnąć, wybronić się. Przykład? Czy Adam i Ewa mieli pępki? - uśmiecha się młody kapłan.
W czasie jednej transmisji ks. Teodor odpowiada na ok. 30 proc. wszystkich zadanych pytań. Zawsze brakuje czasu na resztę. To pokazuje, ile spraw związanych z wiarą, Kościołem i Panem Bogiem nurtuje internetowe społeczeństwo.
- Wirtualny świat też potrzebuje misjonarzy, ale trzeba taką posługę odpowiednio wyważyć. Nie można przegiąć w drugą stronę. Dlatego kluczowe jest ciągłe szukanie złotego środka. Jesteśmy dla ludzi także w internecie, ale mamy ich zachęcać, by poznawali Boga w świecie realnym. A jako kapłani powołani zostaliśmy do spotkania z człowiekiem twarzą w twarz, nie przez ekran komputera - i o tym trzeba ciągle pamiętać - podsumowuje ks. Teodor Sawielewicz.
Bańki mydlane na co dzień służą ks. Teodorowi do przyprowadzania młodzieży do Kościoła i promowania wartościowych religijnych inicjatyw. Poniżej przykład:
Teobańkologia ks. Teodor
Ogarnij się i daj się ogarnąć - Promo Oazy
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.