W demonstracjach w Barcelonie przeciw przemocy stosowanej przez policjantów podczas niedzielnego referendum niepodległościowego w Katalonii wzięło udział prawie 300 tys. ludzi. Zwolennicy niepodległości regionu uczestniczą w 30 protestach w całej Katalonii.
Cytowany przez AFP przedstawiciel organizatorów manifestacji podkreślił, że szacunki te obejmują uczestników wszystkich demonstracji odbywających się w Barcelonie.
"Siły okupacyjne - won! Ulice zawsze będą nasze!" - krzyczeli demonstranci.
Odbywające się we wtorek protesty towarzyszą strajkowi generalnemu, ogłoszonemu w Katalonii po brutalnych interwencjach policji podczas referendum.
Największe manifestacje odbywają się w Barcelonie przed siedzibą katalońskiego przedstawicielstwa Partii Ludowej (PP), rządzącej Hiszpanią, a także przed budynkiem regionalnej dyrekcji hiszpańskiej policji.
Według szacunków regionalnego rządu Katalonii 90 proc. osób z prawie 2,3 mln uczestników niedzielnego plebiscytu opowiedziało się za niepodległością tego regionu. Frekwencja wyniosła ok. 42 proc. Podczas referendum wysłane przez Madryt służby porządkowe przy użyciu siły próbowały zablokować plebiscyt. W efekcie konfrontacji z jego zwolennikami rannych zostało blisko 900 osób.
Tylko między 9 a 21 lipca w prowincji Kiwu Północne zginęło co najmniej 319 osób.
"Definicję dopuszczalnych strat ubocznych zmieniono tak, że przewyższają one korzyści".
W środę z Putinem w Moskwie spotkał się wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff.
Chodzi szczególnie o wycieczki na quadach, jeepach i wyprawy konne.
Trump ocenił, że poziom przestępczości w Waszyngtonie jest "niedorzeczny".