Wolna Partia Demokratyczna (FDP) zerwała w nocy z niedzieli na poniedziałek prowadzone od ponad miesiąca rozmowy sondażowe z blokiem partii chadeckich CDU/CSU oraz Zielonymi w sprawie utworzenia koalicyjnego rządu pod kierownictwem kanclerz Angeli Merkel.
Przewodniczący FDP Christian Lindner uzasadnił decyzję swojej partii brakiem zaufania do partnerów. "Czterem partiom nie udało się zbudowanie fundamentu zaufania, ani stworzenie wspólnej idei dla modernizacji kraju" - powiedział szef liberałów dziennikarzom po wyjściu z siedziby władz Badenii-Wirtembergii, gdzie odbywały się rozmowy.
"Po wielotygodniowych rozmowach na stole leży papier zawierający liczne sprzeczności, otwarte pytania i zaprogramowane konflikty" - mówił Lindner. "Tam, gdzie osiągnięto porozumienie, jest to okupione dużymi sumami pochodzącymi z kieszeni obywateli" - skrytykował. Zdaniem Lindnera podczas niedzielnych rozmów zakwestionowane zostały wcześniej uzgodnione ustalenia.
"Lepiej jest zrezygnować z rządzenia, niż rządzić źle" - podkreślił Lindner.
Inny uczestnik rozmów - Zieloni skrytykowali postawę Lindnera. Polityk Zielonych Reinhard Buetikofer napisał na Twitterze: "(Lindner) wybrał populistyczną agitację zamiast odpowiedzialności za państwo".
Decydująca tura rozmów rozpoczęła się w niedzielę w południe. Uczestnicy wyznaczyli godz. 18 jako ostateczny termin podjęcia decyzji, jednak rozmowy były kontynuowane po przekroczeniu tej umownej granicy.
Sekretarz generalny CSU Andreas Scheuer powiedział wieczorem: "Tu nie chodzi o taktyczne gierki. Chodzi o treść, konkretne tematy leżą na stole. (...) Wszyscy wiedzą, że musimy odzyskać wiarygodność i przezwyciężyć podziały w społeczeństwie".
Scheuer ujawnił, że najpoważniejszą przeszkodą w osiągnięciu porozumienia jest polityka migracyjna. "Początek dzisiejszych rozmów był trudny" - przyznał. "Trzy partie: CDU, CSU i FDP chcą ograniczyć liczbę migrantów, jedna partia (Zieloni) tego nie chce" - wyjaśnił polityk CSU. Jak zaznaczył, właśnie łączenie rodzin jest obok klimatu i energii najtrudniejszym "orzechem do zgryzienia".
Zieloni są przeciwni przedłużeniu obowiązujących do marca 2018 roku ograniczeń w łączeniu rodzin w przypadku migrantów, którzy nie dostali azylu i korzystają jedynie z tymczasowej ochrony w Niemczech. Ich zdaniem obecność najbliższej rodziny pozytywnie wpływa na gotowość do integracji cudzoziemców.
Zdecydowanym przeciwnikiem poluzowania przepisów migracyjnych jest bawarska CSU. Zwolennicy zniesienia ograniczeń twierdzą, że liczba członków rodzin, którzy przyjadą do Niemiec, nie przekroczy 70 tys. Przeciwnicy ostrzegają przed kilkusettysięczną falą migrantów. Chadecy chcą ustalić na poziomie 200 tys. roczny limit migrantów.
Poważne rożnice stanowisk dotyczyły też klimatu, energetyki, rolnictwa i transportu, a także finansów.
Definitywne zerwanie rozmów może oznaczać konieczność przyspieszonych wyborów. Przed takim scenariuszem ostrzegł prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier na łamach niedzielnego wydania "Die Welt", apelując do uczestników rozmów, by "nie grali na nowe wybory".
Decyzja o ich rozpisaniu należy do głowy państwa. Eksperci są zgodni co do tego, że zyskałaby na nich przede wszystkim prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD).
W wyborach parlamentarnych 24 września zwyciężył blok partii chadeckich CDU/CSU. Ze względu na wynik słabszy od oczekiwanego (32,9 proc.) chrześcijańscy demokraci potrzebują do utworzenia rządu dwóch innych partnerów. Koalicja z liberałami i ekologami byłaby pierwszą tego rodzaju w historii Niemiec.
Teoretycznie możliwa byłaby także kontynuacja poprzedniej koalicji CDU/CSU z SPD, jednak socjaldemokraci oświadczyli po wyborach, że ze względu na niezadawalający wynik przechodzą do opozycji.
Fiasko rozmów koalicyjnych oznacza zdaniem ekspertów osłabienie pozycji Angeli Merkel.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.