Co najmniej 10 jemeńskich żołnierzy zginęło a 18 zostało rannych w starciach z szyickimi rebeliantami na północy kraju - poinformowały w poniedziałek źródła wojskowe w Sanie.
Starcia miały miejsce w niedzielę w prowincji Sada, rebelianckim bastionie w pobliżu granicy z Arabią Saudyjską.
W sobotę jemeńskie władze ogłosiły, że po zaakceptowaniu przez rebeliantów oferty pokojowej składającej się z sześciu warunków, powołana komisja bezpieczeństwa opracowała kalendarz działań, mający doprowadzić do rozejmu. Poinformowano, że kalendarz ten został przekazany przez pośrednika przywódcy rebeliantów, Abdulowi Malikowi al-Hutiemu.
30 stycznia szef rebeliantów potwierdził, że przyjmie pięć warunków. Władze w Sanie z kolei nalegają, aby został też spełniony szósty warunek - zaprzestanie agresji wobec Arabii Saudyjskiej. W listopadzie ubiegłego roku Saudyjczycy przyłączyli się do konfliktu, gdy rebelia opanowała część południowych prowincji ich kraju.
Władze jemeńskie domagają się, aby rebelianci "przestrzegali rozejmu, odblokowali drogi, wycofali się z budynków publicznych i nie mieszali się w funkcjonowanie administracji lokalnej, uwolnili zatrzymanych cywilów i wojskowych, w tym Saudyjczyków, a także respektowali prawo i konstytucję".
Powstańcy z sekty szyickiej Zaydi, istniejącej tylko w Jemenie, chwycili za broń w 2004 roku. Wystąpili pod wodzą szejka Badra Edina al-Hutiego (ojca obecnego przywódcy); zginął on w tym samym roku, na początku rebelii. Po jego śmierci do potyczek dochodziło sporadycznie.
Konflikt zbrojny zaostrzył się od czasu ofensywy wojska jemeńskiego przeciwko bazie rebeliantów znajdującej się w rejonie Sady, na granicy z Arabią Saudyjską, odległej o 240 km od stolicy kraju, Sany. Ofensywa ta rozpoczęła się 11 sierpnia ubiegłego roku. Po obu stronach, według ogłaszanych przez nie komunikatów, zginęły setki ludzi.
Jemen, który jest najbiedniejszym krajem arabskim, oprócz rebelii na północy, boryka się także z ruchami secesjonistycznymi na południu i prowadzi walkę z Al-Kaidą.
Zachód i sąsiedzi Jemenu obawiają się, że słabość państwa może doprowadzić do wzmocnienia się Al-Kaidy w regionie.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.