Mistrzyni olimpijska w narciarskim biegu na 30 km Justyna Kowalczyk wróciła z Vancouver do Polski. W poniedziałek na lotnisku w Warszawie bohaterkę igrzysk powitała kilkusetosobowa grupa fanów z całego kraju.
"Jestem niezmiernie szczęśliwa, że mogłam sprawić państwu sportową radość. Mam nadzieję, że razem z moją drużyną dostarczymy jeszcze wielu takich emocji i będziecie nas w ten sposób witać częściej" - powiedziała zmęczona długą podróżą narciarka.
W Kanadzie Kowalczyk zdobyła trzy medale: złoty w biegu na 30 km, srebrny w sprincie i brązowy w biegu łączonym. W sumie 27-letnia zawodniczka ma w dorobku już cztery "krążki" wywalczone podczas zimowych igrzysk.
Na stołecznym lotnisku znakomitą biegaczkę oraz jej trenera Aleksandra Wierietelnego przywitało kilkuset kibiców. Kowalczyk dziękowała im oraz Polakom, którzy wspierali ją w Whistler.
"Polscy kibice byli najliczniejszą grupą na trasach w Whistler, za co serdecznie bardzo dziękuję. Szczególnie na 30 kilometrów, była bardzo mocna grupa" - zapewniła zawodniczka.
Dziękowała też trenerowi Aleksandrowi Wierietielnemu i całej ekipie. "Serwismenów mam najlepszych na świecie, bo jestem najlepsza na świecie" - powiedziała, wzbudzając aplauz witających ją fanów.
"Trenera również mam najlepszego. Jesteśmy bardzo efektownie i efektywnie pracującym zespołem. Za każdym razem miałam doskonale przygotowane narty, a 50 procent sukcesu, to zasługa sprzętu. Drugie 50 to forma, którą przygotował trener. Ja tylko zrobiłam to, co oni mi podali na tacy" - podkreśliła.
Wzruszony przywitaniem na lotnisku był również Wierietielny. "Nie oczekiwałem, że coś takiego nas spotka. Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się sprawić wam radość" - powiedział szkoleniowiec.
Kowalczyk przyjechała do Polski zaledwie na trzy dni. 3 marca wylatuje do Lahti, gdzie weźmie udział w kolejnych zawodach z cyklu Pucharu Świata.
"To nie czas na świętowanie. Świętowanie może będzie w kwietniu. Teraz muszę być zmobilizowana i skupiona. Cele w tym roku są znacznie większe i na igrzyskach sezon się nie skończył" - wyjaśniła złota medalistka.
Polka liczy nie tylko na powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu i wywalczenie Kryształowej Kuli Pucharu Świata, ale chce sięgnąć także po dwie Małe Kryształowe Kule, w sprincie i w biegach długich.
Według Wierietielnego ma na to duże szanse. "Jeśli nie zachoruje i wszystko będzie w porządku, to może walczyć o wszystkie trzy kule" - powiedział.
Trener kolejny raz pochwalił Kowalczyk za jej upór i pracowitość. Przyznał jednak, że ich współpraca nie jest łatwa. "Ona ma bardzo trudny charakter. Na szczęście po każdej sprzeczce szybko dochodzimy do porozumienia" - dodał.
Specjalnie dla Kowalczyk z jej rodzinnej Kasiny Wielkiej przyjechała i zagrała orkiestra dęta "Echo Zagórzan". Nie zabrakło również fan-clubu narciarki. "Kowalczyk Justyna, z Kasiny dziewczyna" - skandowali kibice.
"Specjalnie przygotowywaliśmy się na przywitanie Justyny. Z Kasiny wyjechaliśmy o pierwszej w nocy, ale nie wiem, czy mamy taki szybki autobus, żeby zdążyć powitać ją w domu. Zresztą teraz należy jej się odpoczynek, a świętować będziemy po sezonie" - powiedział grający w "Echu Zagórzan" na saksie tenorowym Janusz Kaleta.
Mimo zmęczenia wielogodzinną podróżą Kowalczyk cierpliwie odpowiadała na pytania dziennikarzy, pozowała do zdjęć i rozdawała autografy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.