Ponad 2,3 tys. zł odszkodowania ma zapłacić Skarb Państwa rolnikowi za szkody, jakie w jego lesie wyrządziły łosie - orzekł w piątek Sąd Rejonowy w Białymstoku. To precedensowa sprawa. Na jej rozstrzygnięcie czeka wielu rolników, którym łosie niszczą lasy.
Sąd uznał, że za szkody łosi w prywatnym drzewostanie rolnika powinien zapłacić Skarb Państwa, a konkretnie Ministerstwo Środowiska. Wyrok jest nieprawomocny.
Rolnik ze wsi Downary koło Moniek w cywilnym procesie domagał się odszkodowania od Skarbu Państwa za to, że łosie niszczą od kilku lat jego las, objadając sosnowe młodniki. Swoje straty wycenił na nieco ponad 2,3 tys. zł i taką kwotę, wraz z odsetkami od lipca 2009 roku, sąd zasądził.
Rolnik w swoim pozwie uzasadniał, że gdy las o powierzchni ok. 4 ha miał dziesięć lat, został zniszczony przez żerujące w nim łosie. Zwierzęta te zimą jedzą bowiem wyłącznie igliwie i pędy sosnowe, co potwierdził na piątkowej rozprawie, występujący jako świadek, nadleśniczy z Knyszyna.
W procesie chodziło przede wszystkim o ustalenie, kto powinien wypłacić odszkodowanie za takie straty, czym zainteresowanych było wielu rolników. Łosie nie są bowiem pod ochroną, ale od 2001 roku obowiązuje moratorium, czyli zakaz strzelania do nich.
Skarb Państwa płacił dotąd jedynie odszkodowania za straty powodowane przez zwierzęta chronione, takie jak np. żubry czy wilki. Wypłacają je Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska.
Rolnik argumentował w pozwie, że państwo odpowiada także za szkody wyrządzane przez łosie, bo to zwierzę "ogólnonarodowe".
Jak uzasadniała wyrok sędzia Katarzyna Stankiewicz, pozwane Ministerstwo Środowiska nie zajęło stanowiska w tej sprawie, zaś wojewoda podlaski, którego radca prawny brał udział w procesie, twierdził, że obecne regulacje prawne nie przewidują jego odpowiedzialności za szkody wyrządzane w uprawach leśnych.
Sędzia mówiła, że kwestią sporną było ustalenie podstawy odpowiedzialności. Wyjaśniała, że w prawie łowieckim nie ma przepisów zapewniających ochronę upraw leśnych.
Zaznaczyła przy tym, że to Skarb Państwa odpowiada za szkody zwierzyny łownej objętej całoroczną ochroną, a takim właśnie zwierzęciem jest łoś. Ale, jak mówiła sędzia Stankiewicz, Sąd Najwyższy w uchwale z 2007 roku wyjaśnił, że chodzi tylko i wyłącznie o szkody w uprawach rolnych.
Ale SN nie wykluczył odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody zwierzyny na tzw. zasadach ogólnych, czyli na podstawie przepisów kodeksu cywilnego.
Sędzia wyjaśniała, że w rozporządzeniu z 2001 roku minister środowiska objął łosia całorocznym zakazem odstrzału, ale nie wskazał metod zapobiegania ewentualnym szkodom przez te zwierzęta wyrządzanym. Zwłaszcza, że liczba łosi zaczęła rosnąć, a zimą zwierzę żywi się w lasach sosnowych.
"Z art. 77 Konstytucji wynika, że każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy" - mówiła sędzia i dodała, że rolnik ma prawo do odszkodowania, mimo iż w prawie łowieckim nie przewidziano odpowiedzialności za szkody leśne.
Sąd ocenił, że w tym przypadku, szkód wyrządzanych przez łosie, odpowiedzialność Skarbu Państwa sprowadza się do zaniechania. Polegało ono na tym, że nie wprowadzono terminu, do którego zakaz odstrzału łosi ma obowiązywać i przy tym nie wprowadzono i nie wskazano żadnych metod zapobiegania ewentualnym szkodom tych zwierząt.
Procesem zainteresowana jest większa grupa rolników, mieszkających na terenie lub obrzeżach Biebrzańskiego Parku Narodowego, w których lasach sosnowych zimą żerują łosie.
Przed wydaniem wyroku sąd przesłuchał jako świadka nadleśniczego z Knyszyna Edwarda Komendę. Mówił on, że grodzenie upraw oraz traktowanie młodych sosen środkiem chemicznym odstraszającym łosie nie załatwiłoby problemu szkód wyrządzanych przez te zwierzęta. Opowiedział się za zgodą na odstrzał.
Leśnicy w północno-wschodniej Polsce oszacowali, że np. w 2008 roku łosie zniszczyły ok. 2,6 tys. hektarów upraw leśnych, z czego 890 hektarów to uprawy, które "objadły" w stopniu znacznym - powyżej 20 proc. danej powierzchni. 540 hektarów ze szkodami to młodniki. Zwierzęta pojawiają się coraz częściej na terenach nie tylko leśnych, ale i zamieszkałych. Wchodzą do sadów i ogrodów. Widziane były już nawet w Białymstoku.
Trwają badania naukowe populacji łosia, które mają być podstawą do przyjęcia krajowej strategii wobec tych zwierząt. Chodzi m.in. o informacje, które pomogą podjąć decyzję, czy można już cofnąć moratorium na odstrzał łosi.
Według danych Biebrzańskiego Parku Narodowego, który jest polską ostoją łosia, na jego terenie bytuje około 700 łosi. Szacuje się, że drugie tyle jest w pobliskiej Puszczy Augustowskiej. Łosie w Podlaskiem są częstym widokiem. Wychodzą na drogi, powodując wypadki, pojawiały się nawet w Białymstoku.
Naukowcy szacują, że w Polsce może być około 8 tys. łosi, z czego 70 proc. żyje w północno-wschodniej Polsce.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.