Karę trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata wymierzył we wtorek bielski Sąd Okręgowy 27-letniemu Markowi Witoszkowi z Cieszyna, który odpowiadał za znieważenie w 2007 r. w internecie prezydenta RP. Sąd zezwolił na podanie nazwiska oskarżonego.
Witoszek napisał program do pozycjonowania stron w internecie; w pierwszych miesiącach 2007 roku po wpisaniu w wyszukiwarce jednego z obraźliwych słów na pierwszym miejscu wyników wyszukiwania pojawiała się oficjalna strona prezydenta.
We wtorek Witoszek wystąpił z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze. Przyznał, że skojarzenie wulgarnego słowa z prezydentem może być obraźliwe, ale zaznaczył, że "nie chciał, by tak wyszło". "Nie była to też manifestacja moich poglądów. Zrobiłem to z głupoty" - dodał.
Proces został wznowiony po dwóch latach zawieszenia, które miało związek z oczekiwaniem na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w podobnej sprawie.
Sędzia Miłosz Borowski po wydaniu wyroku powiedział, że - zgodnie ze stanowiskiem TK - polskie prawo chroni urząd prezydenta. "Ochronie nie podlega konkretna osoba - Lech Kaczyński czy teraz Bronisław Komorowski, czy ktoś inny - ale funkcja - prezydent. Gdyby pan ten odnośnik połączył ze stroną, która nazywałaby się 'Lech Kaczyński', dziś nie spotykalibyśmy się. Pan połączył z 'prezydent RP Lech Kaczyński' " - wyjaśnił sędzia Miłosz Borowski.
Kancelaria Prezydenta ani osobiście prezydent Lech Kaczyński nie występowali w sprawie jako strona. Proces rozpoczął sie w październiku 2008 roku. Witoszek przyznał się wówczas do winy tłumacząc, że jego czyn był "głupim żartem, którego żałuje". Chciał się dobrowolnie poddać karze, proponując wówczas łączną karę za wszystkie zarzuty w wysokości roku i dwóch miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Na kolejnej rozprawie wycofał ten wniosek.
Sprawa znieważenia prezydenta została wkrótce zawieszona. Bielski sąd zdecydował, że należy poczekać do rozstrzygnięcia przed Trybunałem Konstytucyjnym, który badał wówczas, czy karanie znieważenia prezydenta jest zgodne z konstytucją. Takie pytanie zadał Trybunałowi Sąd Okręgowy w Gdańsku, kiedy rozpatrywał zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa dotyczącego znieważenia go w lutym 2007 roku przez Lecha Wałęsę słowami: "durnia mamy za prezydenta".
W lutym 2008 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca i nie nosiła cech przestępstwa. Kancelaria Prezydenta złożyła zażalenie, uzasadniając je względami formalnoprawnymi i błędami proceduralnymi. Prokuratura nie uwzględniła tego zażalenia.
6 lipca bieżącego roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis przewidujący karę do trzech lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta RP jest zgodny z ustawą zasadniczą. Znieważenie prezydenta zagrożone jest karą do trzech lat więzienia.
Po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego sąd nie umorzył sprawy. "Obrażona została głowa państwa bez względu na to, kto nią jest" - wyjaśniał rzecznik sądu Jarosław Sablik.
Witoszek oskarżony był także o piractwo komputerowe. Tę kwestię wyłączono jednak do osobnego postępowania. Za posiadanie i posługiwanie się nielegalnym oprogramowaniem został skazany w połowie 2009 roku przez Sąd Rejonowy w Cieszynie na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Musi też zwrócić straty producentom oprogramowania, które zostały oszacowane na ponad 40 tys. zł.
Po wtorkowym wyroku oskarżony może wystąpić w wnioskiem o wyznaczenie kary łącznej.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.