Córka Bolesława Dedo skazanego na karę śmierci, zmienioną na dożywocie, w głośnej "aferze skórzanej" z lat PRL nie dostanie odszkodowania. Sąd Apelacyjny w Lublinie w środę utrzymał w mocy wyrok oddalający jej wniosek.
Uzasadniając orzeczenie sędzia Barbara du Chateau podkreśliła, że Bolesław Dedo został skazany na karę śmierci z naruszeniem prawa, gdyż był sądzony w trybie doraźnym. Sądząc w zwykłym trybie sąd nie mógłby orzec kary śmierci. Jednak ta kara nie została wykonana.
"Nie z tytułu wydania wyroku skazującego na karę śmierci można doszukiwać się prawa do odszkodowania, lecz tylko z tytułu wykonania kary, której skazany nie powinien był ponieść" - powiedziała sędzia.
Jak mówiła du Chateau, w sytuacji, gdy doszło do skazania z naruszeniem prawa, sąd powinien porównać karę wykonaną i karę, jaką należałoby skazanemu wymierzyć, przyjmując prawidłową kwalifikację prawną. Gdyby Dedo sądzony był bez stosowania trybu doraźnego, najwyższym zagrożeniem byłaby kara dożywocia. Ostatecznie wykonaną wobec niego karą było ponad 17 lat więzienia, ponieważ został przedterminowo zwolniony.
"Nie może sąd obecnie oceniać tej kary odbytej w kontekście rażącej niewspółmierności, ponieważ jest to sfera sędziowskich ocen. W tym wypadku nie można mówić o naruszeniu prawa" - zaznaczyła du Chateau.
"Sąd Najwyższy uchylając wyrok skazujący podkreślał w uzasadnieniu, że Bolesław Dedo dopuścił się czynu zabronionego o bardzo poważnym charakterze. Było to przestępstwo polegające na spowodowaniu szkody w mieniu społecznym na kilka milionów złotych. Wina Bolesława Dedo nie była kwestionowana" - dodała sędzia.
Ewa Dedo, córka Bolesława, wystąpiła o 500 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Sąd Okręgowy w Radomiu, który rozpatrywał sprawę w pierwszej instancji oddalił wniosek. Uznał, że odszkodowanie jej nie przysługuje, ponieważ Bolesław Dedo nie został uniewinniony przez Sąd Najwyższy, ani też jego kara nie została złagodzona.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie jest prawomocny.
W sprawie "afery skórzanej" oskarżonych zostało 16 osób na czele z Bolesławem Dedo, dyrektorem spółdzielni "Przyszłość" w Radomiu, która w latach pięćdziesiątych zajmowała się garbowaniem skór. "Zajmowali się garbowaniem skór, które kupowali na wsi poza przydziałem, następnie przewozili do Radomia. Z dobrze wygarbowanej skóry mogło być pięć metrów, a mogło i siedem. Oni nadwyżki zabierali i sprzedawali" - powiedziała PAP w 2009 r. Ewa Dedo.
W 1960 roku Dedo został skazany na karę śmierci; dwóch oskarżonych skazano na dożywocie, a resztę na kary od 5 do 15 lat więzienia, kary grzywny od 100 do 300 tys. zł, utratę praw publicznych od 3 do 10 lat. Dedo przesiedział 88 dni w celi śmierci, po czym Rada Państwa zmieniła mu karę śmierci na dożywocie. Później wyrok został zmieniony na 25 lat więzienia. Ostatecznie Dedo wyszedł na wolność po 17,5 roku. Zmarł w 1998 r.
W 2009 r. SN uchylił wyrok z powodu przedawnienia i śmierci skazanych. Podkreślił, że sprawa była szczególnie zawiła i nie powinna być rozpatrywana w trybie doraźnym. Nie uniewinnił ich jednak, gdyż "popełnili czyn zabroniony prawem".
Z pobytu w więzieniu wspominał Dedo w swojej autobiografii Jacek Kuroń. "Pierwszy i zarazem najpoważniejszy aferzysta, z którym siedziałem, to Dedo, dyrektor dużego kompleksu garbarni w Radomiu, skazany za nadużycia gospodarcze na karę śmierci, dopiero Rada Państwa zmieniła mu wyrok na dożywocie. Starszy, dystyngowany pan, chorobliwie uczciwy. Mówił niewiele, powściągliwie, o sprawie bardzo niechętnie" - wspomina Kuroń.
Kuroń pisał, że "afera skórzana rozegrała się w garbarniach, które - co podkreślała również prasa - były uważane za najlepsze w całym przemyśle". "Rok po roku uzyskiwały przechodni sztandar pracy. Plan wykonywały w około 120 procentach, zaś zupełnie niezależnie od tego - produkowały prywatnie" - pisze Kuroń. Przypomina, że "kupowano więcej surowych skór, nie uwzględniając ich w dokumentach, a ta nadwyżka przechodziła przez całą produkcję i jako nadwyżka wyrobów gotowych była sprzedawana".
Zaznacza, że "całość pieniędzy szła w ręce kierownictwa afery, które je rozdzielało wśród uczestników. Za surowe skóry i robociznę oczywiście płacili". "Nadużycie więc polegało na tym, że nie płacili amortyzacji i podatków. Ale nie za to oczywiście ich ukarano. Przestępstwem było to, że dokonali prywatyzacji środków produkcji" - pisał Kuroń.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.