W 1960 roku co najmniej 200 z 2450 pracowników wywiadu RFN służyło wcześniej w narodowosocjalistycznym aparacie terroru - wynika z akt niemieckiej Federalnej Służby Informacyjnej (BND), które opisuje w czwartek dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Dokumenty dotyczą wewnętrznego dochodzenia, które przeprowadził w latach 60. specjalny wydział wywiadu RFN, nazwany Organisationseinheit 85. Gazeta uzyskała wgląd w dokumenty, zgromadzone przez Centralę Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu.
"Późniejsi pracownicy BND, którzy sprawowali w latach 1933-1945 rozmaite funkcje - od zwykłego wyższego sekretarza policji w Gestapo aż po Oberfuehrera SS, brali udział w zamordowaniu milionów europejskich Żydów, masowych egzekucjach oraz prześladowaniach przeciwników Hitlera. Po powierzchownej +denazyfikacji+ oraz upiększeniu ich życiorysów zostali ponownie wykorzystani w szpiegowskiej wojnie przeciw Związkowi Sowieckiemu. Do ich zatrudnienia dochodziło przeważnie za zgodą bądź milczącym przyzwoleniem amerykańskich tajnych służb" - pisze "FAZ".
W połowie lat 60. BND pozbyła się kilkudziesięciu byłych funkcjonariuszy Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), Gestapo, Służby Bezpieczeństwa (SD) i Tajnej Żandarmerii Polowej ze względu na udowodniony udział w nazistowskich aktach przemocy.
Na denazyfikację zdecydowano się po kompromitującej sprawie zdemaskowanego podwójnego agenta Wernera Felfe, który szpiegował dla ZSRR. Podczas procesu ujawniono, że Felfe i jego wspólnik Johannes Clemens pracowali do 1945 roku dla RSHA. Padły pytanie, jak wielu byłych nazistów jest jeszcze w BND.
W 1961 roku ówczesny szef wywiadu Reinhard Gehlen powierzył wewnętrzne dochodzenie wtedy 32-letniemu Hansowi-Henningowi Crome. W ciągu dwóch lat Crome przesłuchał 146 pracowników BND, którym udowodniono zbrodniczą przeszłość. Wśród przykładów "FAZ" opisuje przypadek byłego komisarza kryminalnego Georga W. z Pomorza, który w wieku 24 lat rozpoczął pracę w Gestapo w Koszalinie, a w sierpniu 1939 roku został członkiem Einsatzkommando IV/2. Ten trzystuosobowy oddział rozstrzelał po przemarszu niemieckich wojsk tysiące Polaków, "zaliczanych do szeroko rozumianej inteligencji: nauczycieli, adwokatów, kupców". Wykonywał m.in. egzekucje w lesie palmirskim.
Według Cromego szef BND Gehlen nie chciał niczego wiedzieć o prowadzonym dochodzeniu, "bo ludzie ci zostali zwerbowani na jego odpowiedzialność". Śledztwo dotyczyło tylko tych, którzy służyli w jednostkach pod rozkazami Heinricha Himmlera. Byli żołnierze Wehrmachtu i zwykli członkowie SS nie byli kontrolowani.
Jak pisze "FAZ" końcowy raport Hansa-Henniga Cromego i jego współpracowników zawierał zarzut, że BND przez wiele lat patrzyła przez palce na zbrodniczą przeszłość wielu swych funkcjonariuszy. Przez czterdzieści pięć lat raport leżał zamknięty w szafie pancernej, dopiero niedawno na jego odtajnienie zdecydował się szef wywiadu Ernst Uhrlau.
Crome twierdzi, że w trakcie swej późniejszej pracy w BND zdarzyło mu się spotkać kilka osób, które wcześniej przesłuchiwał. Ze służby w wywiadzie zwolniono 71 osób ze względu na uwikłanie w zbrodnie narodowosocjalistycznej. Według "FAZ" jeszcze mniej spraw znalazło finał przed sądem, a wielu z tych, których oskarżono, zostało uniewinnionych.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.