Polityczna poprawność każe mówić, że prawa kobiet są ważniejsze od życia dzieci. Rząd i media są za dopuszczalnością aborcji, ale w społeczeństwie jej zwolenników i przeciwników jest mniej więcej tyle samo - tak nastroje w Irlandii na tydzień przed referendum aborcyjnym opisuje mieszkający tam Polak Arkadiusz Natalicz.
Przyznaje, że oficjalne sondaże dają pewną przewagę zwolennikom zniesienia obowiązującej obecnie ochrony życia dzieci nienarodzonych. Opiera się ona na przyjętej w 1983 r. ósmej poprawce do konstytucji. Zrównuje ona prawną ochronę życia dziecka z ochroną życia jego matki. Jednak, jak zauważa Arkadiusz Natalicz, można mieć wątpliwości, czy wyniki sondaży odzwierciedlają prawdziwy rozkład sił. Na Zielonej Wyspie panuje polityczna poprawność, która sprawia, że niektórzy nie chcą się przyznać do poglądów pro life np. w obawie przed wyśmianiem w miejscu pracy.
- Nie wygląda to różowo, ale jest nadzieja. Trzeba się modlić - apeluje Arkadiusz Natalicz, który wraz z żoną Alicją jest zaangażowany w antyaborcyjna pracę u podstaw. Państwo Nataliczowie są także adopcyjnymi rodzicami dwojga dzieci, o czym pisaliśmy w tekście pod tytułem: Od adoracji do adopcji.
Konstytucyjna ochrona życia dzieci nienarodzonych w Irlandii od lat jest kamieniem obrazy dla proaborcjonistów. Wielokrotnie podejmowano próby jej obalenia. Aktualny rząd rozpisał na 25 maja referendum w tej sprawie. Rządzący chcieliby obalenia ósmej poprawki i podjęcia prac, zmierzających do wprowadzenia aborcji na żądanie do 12 tygodnia ciąży, a nawet dopuszczalności zabicia nienarodzonego dziecka do 6 miesiąca ciąży, jeśli maleństwo jest chore lub niepełnosprawne. Jak zauważają komentatorzy, referendum rozpisano w takim terminie, by odbyło się jeszcze przed planowanym na koniec sierpnia w Dublinie Światowym Spotkaniem Rodzin z udziałem papieża Franciszka (patrz: Zdążyć przed papieżem)
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.