Dekadę temu trwały największe prześladowania chrześcijan w historii niepodległych Indii. Dziś krew męczenników wydaje pierwsze owoce.
Niby wiemy, że na świecie wciąż giną chrześcijanie. Statystyki papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie mówią, że co trzy minuty ktoś oddaje na świecie życie za wiarę w Jezusa. W skali roku to ok. 170 tys. chrześcijan. To tak jakby z mapy Polski każdego roku wymazywać Olsztyn, Bielsko-Białą, czy Gliwice, bo miasta te liczą mniej więcej tylu mieszkańców ilu chrześcijan rocznie ginie na świecie. Dane te są dramatyczne, jednak z naszej perspektywy dylemat „albo wyrzekniesz się Jezusa, albo umrzesz” wciąż wydaje się zagadnieniem tylko teoretycznym. Chrześcijanie giną w odległych od nas krajach, a nas samych za trwanie przy Jezusie może spotkać, co najwyżej przemoc werbalna czy ostracyzm społeczny, w pewnych kręgach. Choć i to zmienia się w Europie, niestety na niekorzyść. Drastyczne liczby oddające skalę prześladowań nawet wśród samych chrześcijan często budzą niedowierzanie. Dramaty dzieją się z dala od naszych domów i granic stąd nie mieści się nam w głowie, że sceny z pierwszych wieków chrześcijaństwa wciąż się powtarzają, a w ziemię wciąż wsiąka krew męczenników.
Gdy w 2008 r. w indyjskim stanie Orisa rozpoczął się pogrom chrześcijan pierwsze doniesienia były tak przerażające, że świat na bardzo długą chwilę oniemiał zanim zaczął nie tyle nawet reagować, by powstrzymać masakry, ale w ogóle mówić o tym, co się tam dzieje. Tymczasem trwał krwawy pogrom. Hinduistyczni fundamentaliści starali się wyeliminować w tym regionie wszystko, co w jakikolwiek było związane z chrześcijaństwem. Z ogniem puszczali domy, kościoły, klasztory, stacje Drogi Krzyżowej i figury świętych. Dziedzictwo chrześcijańskie miało obrócić się w popiół. Rozpoczęła się również fala bestialskich mordów. Ludzie musieli decydować, co odpowiedzieć na pytanie: „albo wyrzekniesz się Jezusa, albo umrzesz” patrząc na swych bliskich, którzy byli paleni i zakopywani żywcem, kobiety polewano żrącym kwasem i na oczach dzieci gwałcono. Zginęło ponad stu chrześcijan. Dziesiątki tysięcy przed oprawcami schroniło się w buszu. Były to największe prześladowania chrześcijan w historii niepodległych Indii, a zarazem najbardziej bohaterskie świadectwo hinduskich chrześcijan, którzy nawet za cenę życia i cierpień trwali przy Jezusie. Jedna z kobiet, na której oczach poćwiartowano jej męża wyznaje: „Straciliśmy wszystko, ale nie wiarę”. Dzięki m.in. jej staraniom powstał pomnik Męczenników z Orisy i zaczęto zbierać świadectwa ich męczeństwa. Proces beatyfikacyjny jest w toku.
I znów paradoks Ewangelii. Prześladowany Kościół powstaje z popiołów. Krew męczenników i wierność tych, którzy wiele wycierpieli za Jezusa nie tylko wpłynęła na zacieśnienie codziennych relacji między chrześcijanami różnych wyznań, ale sprawia, że wyznawcy hinduizmu przyjmują chrzest, a świadkami masakr zapełniają się seminaria i klasztory. Siostra Janani Pradhan mówi: „widziałam cierpienie i agonię moich sąsiadów, ludzi bestialsko torturowanych i mordowanych tylko dlatego, że kochali Jezusa. To potwierdziło tylko moją determinację służenia Bogu. Mając w oczach sceny męczeństwa składałam śluby wieczyste”. Prawdą są słowa Tertualiana, że krew męczenników jest zasiewem nowych chrześcijan. Hinduistyczni ekstremiści chcieli wyeliminować obecność chrześcijańską w Orisie tymczasem liczba wyznawców Chrystusa na tym terenie w ciągu minionej dekady wzrosła. To świadectwo jest bardzo potrzebne nie tylko dla chrześcijan Indii, gdzie praktykowanie wiary wciąż łączy się z dyskryminacją i prześladowaniami, ale i dla uczniów Jezusa na całym świecie. W Europie nie stoimy jeszcze przed tak radykalnymi wyborami, jednak z wiernością Ewangelii konfrontujemy się codziennie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.