Proces pokojowy w Strefie Gazy praktycznie nie istnieje. Przemoc jest tam chcianą codziennością, a rozejm czasem grzebania ofiar i przygotowywania kolejnych walk. Przekonany jest o tym bp Giacinto-Boulos Marcuzzo, wikariusz łacińskiego patriarchatu Jerozolimy dla Palestyny.
W ten sposób skomentował on zawieszenie broni po kolejnych krwawych starciach, jakie w minionych dniach miały miejsce na granicy Strefy Gazy z Izraelem. Podkreślił, że bez sprawiedliwości pokój jest niemożliwy, a Hamas i Izrael znajdują się na antypodach. Jednocześnie zauważył, że Rada Bezpieczeństwa ONZ wydaje się być sparaliżowana w swych działaniach i zupełnie nie wywiązuje się ze swego zadania, nie potrafi wziąć odpowiedzialności za ukrócenie przemocy.
Bp Marcuzzo zauważa, że ze strony wspólnoty międzynarodowej brakuje jakiejkolwiek dalekowzrocznej polityki, która mogłaby doprowadzić do trwałego pokoju w Strefie Gazy. „Niestety przemoc na tym terenie stała się czymś zwyczajnym. Obie strony akceptują rozejm jedynie po to, by przeorganizować siły, pochować zabitych i przygotować się do kolejnych starć” – mówi hierarcha. Wskazuje, że na chwilę obecną „nie można mówić o jakimkolwiek procesie pokojowym, czy nawet o minimalnych próbach budowania pokoju”, a jedynie o „czasowym zawieszeniu broni, które i tak nie będzie respektowane”.
Hierarcha wskazuje zarazem, że systematycznie powracająca fala przemocy w Strefie Gazy nie wpływa na ruch pielgrzymkowy. Zapewnia, że miejsca odwiedzane przez pątników przybywających do Ziemi Świętej są bezpieczne.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.