Zrozumienie dla apelu rodzin ofiar tragedii smoleńskiej o niewykorzystywanie polityczne żałoby deklarują przedstawiciele sztabów wyborczych kandydatów na prezydenta, z którymi rozmawiała PAP. Zastrzegają przy tym, że to nie oni są adresatami apelu.
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zaapelowały we wtorek w liście otwartym do polityków i dziennikarzy o nieuleganie pokusie prowadzenia politycznej gry żałobą i niewykorzystywanie smoleńskiej tragedii do realizacji celów politycznych. Pod listem podpisało się 19 rodzin.
Rzeczniczka kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) ze zrozumieniem odniosła się do apelu rodzin ofiar. Podkreśliła jednocześnie, że Platforma nie epatuje tragedią smoleńską.
"Mnie się wydaje, że zachowujemy się tak, jak powinniśmy. W moim poczuciu nie zrobiliśmy nic takiego, żeby epatować tą tragedią. Ale rozumiem, że rodziny wystosowały taki apel, bo ciągłe przypominanie o tragedii musi być dla nich nie do wytrzymania. Każdy, kto stracił kogoś bliskiego, wie, jak trudna jest żałoba. Ja się całkowicie zgadzam z tym apelem" - powiedziała PAP Kidawa-Błońska.
Oceniła też, że adresatem apelu nie jest Platforma, a "ci wszyscy, którzy wciąż przypominają o tej tragedii".
"PiS podziela zawarte w tym apelu przesłanie, by oddzielić sferę prywatną od sfery publicznej" - w ten sposób list otwarty rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy skomentował rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. "Politycy PiS nie będą łączyli tych dwóch sfer" - powiedział.
Pytany, czy według niego taki apel jest uzasadniony, odpowiedział: "Skoro został sformułowany przez przedstawicieli rodzin, to widać są przesłanki do tego. Podzielamy tezy zawarte w tym apelu - nie można mieszać sfery prywatnej i publicznej i politycy PiS tego czynić nie będą".
Szef sztabu wyborczego Grzegorza Napieralskiego Marek Wikiński ocenił w rozmowie z PAP, że list to cenna inicjatywa rodzin ofiar tragedii 10 kwietnia. Zwrócił uwagę, że apelował do innych sztabów wyborczych, aby kampania przebiegała "godnie, dostojnie i poważnie, bez walki na haki i bez agresji". "Trzeba więcej dystansu i pokory" - dodał Wikiński.
Zdaniem Stanisława Żelichowskiego, szefa sztabu wyborczego kandydata PSL na prezydenta Waldemara Pawlaka, tragedia smoleńska w żaden sposób nie powinna być wykorzystywana politycznie. "Nikt nie powinien próbować za trumnami iść do urn wyborczych, bo to jest zła droga" - powiedział PAP.
Zaznaczył, że apel rodzin ofiar tragedii smoleńskiej nie dotyczy ani PSL ani Waldemara Pawlaka, ponieważ Stronnictwo nigdy nie próbowało wykorzystywać wydarzeń z 10 kwietnia do partykularnych interesów politycznych i nie zamierza tego robić. "Ale pokusa taka istnieje w kraju. Jak się popatrzy na to, co się dzieje, to można mieć wrażenie, że na bazie tej katastrofy próbuje się robić politykę" - zaznaczył.
"Na sali sejmowej jedna partia (Prawo i Sprawiedliwość - PAP) trzyma w dalszym ciągu na fotelach zmarłych kolegów kwiaty, pokazując, że ona jest tą partią, która bardziej żałuje niż inne" - powiedział Żelichowski pytany, gdzie dostrzega próby politycznego wykorzystania tragedii.
Również szef sztabu wyborczego niezależnego kandydata Andrzeja Olechowskiego, Robert Smoleń uważa, że katastrofa smoleńska jest wykorzystywana do celów politycznych. "Odnosimy wrażenie, że to się dzieje. Ta kampania zamiast toczyć się wokół istotnych dla Polski i Polaków spraw, które trzeba będzie w ciągu najbliższych pięciu lat rozstrzygnąć, przebiega w dużej mierze w sferze emocji" - powiedział PAP.
Jak mówił, "cały czas są przypominane te tragiczne wydarzenia, wykorzystywane zdjęcia osób, które zginęły w tej katastrofie, są też podejmowane działania związane z wyjaśnieniem przyczyn tej tragedii, które - wydaje się - mają podtekst polityczny".
"Andrzej Olechowski nie próbuje tego robić. Jego przekaz dotyczy zupełnie innych spraw" - podkreślił. Zaznaczył, że Olechowski bezpośrednio po katastrofie wyraził współczucie rodzinom ofiar, "ale później w trakcie kampanii mówił już o innych sprawach ważnych dla Polaków". "Głos Andrzeja Olechowskiego trafia jednak w próżnię, bo po drugiej stronie są rozgrzane emocje" - dodał.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.