W rok po uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela przez Stany Zjednoczone, na podobny krok zdecydowała się Australia.
Jednak dla władz australijskich stolicą państwa żydowskiego będzie tylko zachodnia część Świętego Miasta, zaś jej ambasada – w przeciwieństwie do placówki dyplomatycznej USA – nie będzie przeniesiona z Tel Awiwu do Jerozolimy. Swą siedzibę znajdzie tam jedynie jedno z jej biur. Jednocześnie rząd Australii zapewnił, że nadal podtrzymuje swe poparcie dla istnienia w Ziemi Świętej dwóch państw: izraelskiego i palestyńskiego.
Decyzję władz australijskich skrytykowali przedstawiciele Palestyńczyków. Sekretarz generalny Organizacji Wyzwolenia Palestyny Sa’ib Urajkat nazwał ją „nieodpowiedzialną” i motywowaną małostkowymi kwestiami polityki wewnętrznej. Jego zdaniem, w żaden sposób nie wspiera ona rozwiązania przewidującego istnienie dwóch państw, gdyż ostateczny status Jerozolimy powinien dotyczyć całego miasta. Z kolei przedstawiciel władz palestyńskich w Canberze wezwał wręcz państwa arabskie i muzułmańskie do gospodarczego bojkotu Australii.
Swego rozczarowania nie kryje również Izrael, podkreślając w nieoficjalnych wypowiedziach, że choć decyzja idzie w dobrym kierunku, to spodziewano się od władz australijskich więcej. Oficjalnie ministerstwo spraw zagranicznych za pozytywny krok uznało zapowiedź otwarcia w Jerozolimie biura handlowego i spraw obronnych.
Przewodniczący parlamentu (Knesetu) Juli Edelstein wyraził zdziwienie decyzją Australii, zaś minister nauki i technologii Ofir Akunis podziękował premierowi tego kraju Scottowi Morrisonowi, dodając jednak, że cała Jerozolima jest stolicą Izraela od 3000 lat.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.