Rząd Mateusza Morawieckiego mocno stawia na rozwój elektromobilności w Polsce. Tak mocno, że chce nam dopłacać do zakupu aut elektrycznych. Są jednak pewne haczyki.
Ministerstwo energii zapowiada, że chce dopłacać do zakupów aut elektrycznych. Każda osoba zainteresowana kupnem tego typu samochodu, mogłaby liczyć nawet na 36 tys. złotych dopłaty. Pieniądze nie trafią jednak bezpośrednio do rąk kupujących. Fundusz Niskoemisyjnego Transportu będzie dofinansowywał sprzedawców takich samochodów. Ci mają być jednak zobligowani do obniżenia cen samochodów o 30 proc. (do kwoty 36 tys. zł właśnie).
Jest jednak pewien warunek dopłaty. Swoim nowym samochodem elektrycznym będziemy musieli jeździć przynajmniej 2 lata. Taki warunek ma się pojawić w umowie sprzedaży. A kiedy już ruszymy naszym nowym pojazdem elektrycznym, trzeba będzie gdzieś w drodze go doładować. A ze stacjami ładowania tego typ aut jest w Polsce wciąż problem. Dlatego rząd planuje też nawet 50-procentowe dofinansowanie dla firm budujących tego typu infrastrukturę.
Pieniądze na wsparcie elektromobilności pochodzić będą z wprowadzonej niedawno opłaty emisyjnej. Od każdego sprzedanego tysiąca litrów benzyny lub oleju napędowego pobierana jest opłata w wysokości 80 zł. Pieniądze uzyskane w ten sposób mają być przeznaczone na programy służące ochronie środowiska. A za takie uznaje się projekt rozwoju elektromobilności w Polsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.