14 osób, w tym 12 dzieci, trafiło w środę do szpitala koło Mediolanu po tym, gdy pochodzący z Senegalu kierowca autokaru wiozącego uczniów na wycieczkę uprowadził go i podpalił, wznosząc okrzyk, by "powstrzymać śmierć ludzi na Morzu Śródziemnym" - podały włoskie media.
Nikt z poszkodowanych nie jest ranny. Do szpitala trafili z objawami zatrucia dymem.
Sprawcą zdarzenia w miejscowości San Donato Milanese był prowadzący autobus 47-letni Senegalczyk z włoskim obywatelstwem. Kierowca autokaru, w którym było ponad 50 uczniów gimnazjum z okolic miasta Crema, zmienił nagle trasę, zatrzymał pojazd i z nożem w ręku powiedział uczniom, że nikt nie może wysiąść. Wtedy jeden z chłopców zadzwonił do rodziców i opowiedział o tym, co się stało. Ci zaś wezwali karabinierów, którzy ruszyli w pościg.
Kierowca, uciekając, zjechał na pobocze i tam rozlał benzynę w autobusie, a następnie ją podpalił, krzycząc, że chce się zabić. Wykrzyczał też słowa: "Trzeba powstrzymać śmierć ludzi na Morzu Śródziemnym". Karabinierzy wyprowadzili dzieci z pojazdu i aresztowali sprawcę.
Ustalono, że był on już wcześniej karany za jazdę pod wpływem alkoholu i przemoc seksualną.
Podkreśla się, ze dzięki błyskawicznej ewakuacji dzieci nie doszło do tragedii.
Szef MSW Włoch Matteo Salvini, komentując ten incydent, zapytał: "Dlaczego osoba z takimi zarzutami kierowała autokarem ze szkolną wycieczką?".
Zapowiedziano, że dzieci będą pod opieką psychologa.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.