Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej ocenił w piątek, że każdy moment, także trwająca kampania wyborcza, to dobry czas na dyskusję o przyszłości zaangażowania Polski w operacji ISAF w Afganistanie.
"Nie ja rozpocząłem dyskusję o zaangażowaniu Polski w operację w Afganistanie, a moje poglądy, które wyrażam, są znane od ubiegłego roku" - powiedział dziennikarzom szef BBN, który uczestniczył w piątek w uroczystym zakończeniu roku akademickiego w Akademii Obrony Narodowej.
Pytany o opinie części ekspertów, że kampania wyborcza to nie najlepszy czas na podejmowanie tematu harmonogramu wycofania wojska, Koziej ocenił, że "to obiektywna konieczność, iż debaty polityczno-strategiczne nasilają się w okresach ożywienia politycznego".
"Wszędzie, we wszystkich państwach jest podobnie, że najważniejsze sprawy są dyskutowane w takich właśnie momentach, bo siły polityczne kształtują wtedy swoje programy, plany działania" - powiedział szef BBN. "To nie jest nic nadzwyczajnego, że teraz jest więcej dyskusji na temat Afganistanu" - dodał.
W czwartek propozycje zmian w strategii wobec Afganistanu omawiała Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Przed spotkaniem Koziej przedstawił propozycje, jakie Polska mogłaby wysunąć na jesiennym szczycie NATO w Lizbonie. Dotyczą one zmian w strategii sojuszniczej i narodowej oraz nakreślenia strategii wyjścia z Afganistanu. Szef MON Bogdan Klich ocenił w piątek, że opinie szefa BBN na temat misji w Afganistanie to jego prywatny, autorski pogląd. Także rzecznik rządu Paweł Graś podkreślił, że oceny Kozieja nie są oficjalnym stanowiskiem Polski.
Pozdrawiam pielgrzymów polskich, wspominając rocznicę Orędzia pojednania.
Światowy Dzień Ubogich. W tym roku obchodzony pod hasłem "Ty jesteś moją nadzieją".
Prace te były częścią Watykańskiej Wystawy Misyjnej w 1925 roku.
Było to pierwsze od dawna przechwycenie statku na w tym rejonie.
Ustalono, że zobowiązania budżetowe wyniosą 192,8 mld euro, a płatności 190,1 mld euro.
Dzięki jego przyjacielowi i mojemu przyjacielowi, wspólnemu znajomemu, poparłem go.