W drodze do Pweto

Opuszczając góry Kirungu zjeżdżamy na płaskowyż Marengu. Rozgrywały się tu krwawe walki ostatniej wojny. Panuje tu silny kult czarnej magii.

W drodze do Pweto   AfrykaNowaka.pl Nocleg w Kasenge w drodze do Pweto Dystans pomiędzy Moba i Pweto, 270 km, wydaje nam się początkowo prosty. Szybko weryfikujemy naszą opinię. Wiemy, że będziemy na tym terenie całkowicie odcięci od świata. Wioski porozrzucane są od siebie. Nie ma tu zasięgu telefonicznego, nie wspominając o Internecie. Nasz Began też strajkuje od samego początku naszego wyjazdu. Przed nami widnieją szczyty gór Kirungu. Oj, ciężko będzie. Góry, góry, góry.

Powoli, ale skutecznie, posuwamy sie do przodu. Mijamy murzyńskie osady. Pozdrawiamy, siedzących przed domami, wykrzykując Jambo, Jambo. Odpowiadają nam radosnym “Jambo sana”. Nasz przejazd wyraźnie ożywia wszystkich. Tłum dzieciaków biegnie za nami, wykrzykując muzungu. Gdzieniegdzie słyszymy: Mondele (biały w lingala). Wiemy, że posuwamy się w głąb Kongo. Spotykamy różne językowe narzecza. Każda wioska ma swój odrębny język. Domki umiejscowione są wzdłuż ścieżki, wokół każdego starannie ubite klepisko, dokładnie wysprzątane. Wtedy łatwiej zobaczyć, pełzające węże i afrykańskie szczury. To rejon czarnej mamby, której ukąszenie jest śmiertelne, a afrykańskie szczury, wgryzając się w ciało, wydzielają enzym przeciwbólowy, powodując, że jest to niewyczuwalne dla ofiary.

W drodze do Pweto   AfrykaNowaka.pl Kongijka w drodze Obok każdego domu rośnie maniok, parę tyczek fasoli, kilka bananowców. Dzień mija tu na przygotowaniu manioku na kolację, przyniesieniu wody w kanistrach. Ci, bardziej aktywni, handlują przy drodze kilkoma pałkami trzciny cukrowej, bananami, pieczonymi patatami. Jednak nie sposób pozbyć się wrażenia, że czas się tu zatrzymał.

Przemierzając ten odcinek, nocujemy kilkukrotnie wśród rodzin kongijskich. Spotykamy się z niezwykłą ich życzliwością i ciepłem. Choć sami biedni, chcą się z nami dzielić maniokiem, fasolą, a nawet mięsem z kurczaka. Taka słowiańska gościnność w środku Afryki. Cieszą się, że muzungu tak jak oni, przemierza drogę rowerem, objuczony bagażami, zmęczony, poszukujący studni z wodą. Wieczorami przyglądają nam się z podziwem jak budujemy nasz dom do spania. Namioty wzbudzają ich zachwyt. Gdy jednej z nocy śpimy na wysokości 2400m n.p.m., a noc jest rzeczywiście zimna, chcą nam przynieść do naszego domu ogień, byśmy nie marzli. Podczas takich wieczorów opowiadamy im o Kaziku, jego spojrzeniu na Afrykę, naszym podróżowaniu przez ich kontynent. Pokazujemy zdjęcia z Polski, naszych bliskich, w ruch idzie wyprawowa pieczątka. A murzyńskie dzieciaki tańczą, śpiewają, popisując się przed nami.

Opuszczając góry Kirungu zjeżdżamy na płaskowyż Marengu. Rozgrywały się tu krwawe walki ostatniej wojny. Po drodze spotykamy wiele zniszczonych domów i pozostałości wojskowego sprzętu. Panuje tu silny kult czarnej magii. Wielokrotnie na nasz widok, przejeżdżający obok porzucali swe rowery i uciekali w wysokie trawy. Jak się później dowiadujemy, żołnierze wyrywali tu serca swoim ofiarom, by mieć nadprzyrodzoną moc. Stąd w niektórych silny strach przed obcymi.

W drodze do Pweto   AfrykaNowaka.pl Porzucone militaria W mijanych wioskach jesteśmy podobno pierwszymi białymi. Matki wyprowadzają swe dzieci, by zobaczyły białego, wykrzykując do nas afrykańskie pozdrowienia. Dzieciaki chętnie się z nami fotografują, jednak za każdym razem pytamy o zgodę. Fotografując dzieci można skraść ich dusze. Nie chcemy, by jakiś miejscowy szaman, ulepił 3 woskowe białe laleczki. Zjazd do Pweto daje nam porządnie w kość. Droga jest usiana głazami i kamieniami, liczne wyboje i szczeliny sprawiają, że musimy bardzo skupić się na bezpiecznej jeździe. Brennabory dostają w kość, szczególnie te Światka i Radka, obciążone dodatkowo przyczepkami. Każda dziura grozi upadkiem, złamaniem, wywrotką. Kilkukrotnie ich doświadczamy. Do Pewto mamy jeszcze 50 km, ale w tych warunkach będzie to bardzo trudne do zrealizowania przed zmrokiem.

I tu chyba jakiś dobry duch przychodzi nam z pomocą. Na tej nieuczęszczanej trasie zjawia się truck. Kierowca pyta czy mamy jakieś problemy z rowerami. Decydujemy, że Asia pojedzie truckiem wraz z przyczepkami chłopaków do Pweto.

Światek i Radek kontynuują sztafetę dalej. Grubo po zmroku zmordowani, obsypani piachem chłopcy, zjawiają się w bazie dla uchodźców w Pweto, gdzie czeka na nich gorąca kolacja ugotowana przez Asię. Zabrakło tylko primusa;-). Doznane usterki: scentrowane koło, pęknięta przerzutka, połamane szprychy. Tę noc spędzamy w bazie dla uchodźców.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 1 2 3 4 5 6
27°C Wtorek
dzień
28°C Wtorek
wieczór
24°C Środa
noc
22°C Środa
rano
wiecej »