Dwa przypadki zaatakowania ludzi przez niedźwiedzie w górach Rodopy w południowo-wschodniej Bułgarii przestraszyły miejscową ludność, doprowadzając do sporu z ekologami. Według ekologów to właśnie działalność człowieka powoduje agresję zwierząt.
W maju po ataku niedźwiedzia zmarł 65-letni mężczyzna, a kilka dni temu zwierzę ciężko zraniło 64-letnią kobietę, która walczy o życie w szpitalu. Do obu ataków doszło na obrzeżach wsi niedaleko miasta Smolian. Ludzie, przeważnie starsi, boją się wychodzić do lasu, pasiek oraz oddalonych działek i pastwisk. Domagają się ingerencji władz i zastrzelenia niebezpiecznych zwierząt.
Niedźwiedzie są jednak chronionych gatunkiem - nie tylko przez miejscowe ustawodawstwo, lecz także przez specjalną dyrektywę unijną. Zezwolenia na zastrzelenie niedźwiedzi wydaje resort środowiska. Rocznie można ich wydać najwyżej 6. W tym roku cała kwota zarezerwowana jest dla regionu Rodopów. W nagłych wypadkach, po ataku, ministerstwo domaga się dowodów, że zastrzelone zostanie właściwe zwierzę.
W maju wydano nakaz i zabito średnich rozmiarów niedźwiedzicę. Według ekologów doszło do pomyłki, gdyż nie zbadano jak należy materiału biologicznego oraz śladów napastnika i zabito niewinne zwierzę. Ekolog Aleksander Dacow twierdzi, ze właśnie dlatego doszło do kolejnego ataku. Jak przestrzega, przy wydawaniu nakazów należy wykazywać szczególną ostrożność.
"Ustawy chronią niedźwiedzi, nie ludzi" - mówią w odpowiedzi mieszkańcy oddalonych wiosek.
Ministerstwo środowiska, uznając wagę problemu, obiecało nieodpłatne zainstalowanie mieszkańcom 19 wiosek w Rodopach tzw. elektrycznych pasterzy. Są to ogrodzenia wokół pastwisk i pasiek pod słabym napięciem, które nie zabija, ale skutecznie odstrasza niedźwiedzie. Urządzenia - jak powiedziała wiceminister Ewdokia Manewa - są produkcji kanadyjskiej i kosztują ok. 85 tys. euro. W lasach zostaną zamontowane również kamery, którym ułatwią identyfikację zwierząt.
Ogrodzenia i kamery nie wystarczą jednak do rozwiązania problemu. Populacja niedźwiedzi brunatnych rośnie. Jak poinformowało PAP biuro prasowe resortu środowiska, w 2003 r. liczba brunatnych niedźwiedzi szacowano na 890, w 2007 r. - na 2060. W Rodopach obecnie jest ich 224, o 10 więcej niż rok temu.
Równocześnie masowy wyrąb lasów, zabudowywanie dużych obszarów górskich i powiększanie kurortów prowadzi do kurczenia się siedlisk niedźwiedzia - mówi Dacow, który jest szefem programu ochrony tego gatunku w pozarządowej organizacji Zielone Bałkany. Z tego powodu zwierzęta coraz częściej zbliżają się do siedlisk ludzkich w poszukiwaniu pokarmu. Oprócz tego w ostatnich latach z braku pieniędzy zaniedbano sprawny niegdyś system dokarmiania niedźwiedzi w lasach, dodaje.
Inną przyczynę agresji zwierząt ekolog widzi w kłusownictwie. Choć oficjalnie dozwolony jest odstrzał 6 niedźwiedzi rocznie, w rzeczywistości zabija się ich co najmniej dziesięciokrotnie więcej. Jak dodaje Dacow, zraniony przez kłusowników niedźwiedź staje się bardzo niebezpieczny.
Według szefa gospodarstwa leśnego w Smolianie Aleksego Indżowa problem mogłaby złagodzić sprzedaż niedźwiedzi. Główni importerzy tych zwierząt - Francja i Włochy - wolą jednak słoweńskie niedźwiedzie, które różnią się od bałkańskich.
Na razie mieszkańcom wiosek w okolicach Smoliana ministerstwo środowiska rozda spreje odstraszające, analogiczne do tych, jakie używa się przeciw psom. Babcie z górskich wiosek powinny jednak przypomnieć sobie przysłowie, że kto się boi niedźwiedzi, nie chodzi do lasu.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.
Organizacja wspiera mieszkańców tego terenu za pośrednictwem Caritas Jerozolima.