Chińskie siły bezpieczeństwa złamały prawo międzynarodowe uciekając się do nieproporcjonalnej przemocy podczas zamieszek w Tybecie dwa lata temu - wynika z opublikowanego w czwartek raportu Human Rigths Watch.
Według HRW, która powołuje się na relacje naocznych świadków, siły chińskie "otwierały ogień na ślepo" do protestujących co najmniej czterokrotnie podczas zamieszek w marcu 2008 r., a potem dokonały masowych aresztowań i torturowały zatrzymanych.
"Międzynarodowe standardy prawne ograniczają użycie siły przez państwa do sytuacji, gdy jest to absolutnie niezbędne w celu ochrony życia lub powstrzymania sprawców przestępstw z użyciem przemocy" - podkreśliła HRW.
"Naoczne relacje z wielu incydentów wskazują, że siły chińskie działały z naruszeniem tych standardów i złamały prawo międzynarodowe - w tym zakaz nieproporcjonalnego użycia sły, tortur i arbitralnych zatrzymań - jak również prawo do pokojowych zgromadzeń" - napisała organizacja.
Chińskie MSZ nie zareagowało na prośbę HRW o komentarz.
10 marca 2008 roku rozpoczęły się w Lhasie antychińskie protesty, które objęły także sąsiednie prowincje. Według oficjalnych danych w zamieszkach zginęły 22 osoby, ale rząd tybetański na uchodźstwie szacuje liczbę ofiar śmiertelnych na ponad 200. Według Pekinu demonstracje stanowiły część kampanii zorganizowanej przez dalajlamę z Dharamśali.
Tybet został zajęty przez wojska Mao Zedonga w latach 1950-51. 10 marca 1959 roku wybuchło w Tybecie powstanie, które zostało krwawo stłumione przez wojsko chińskie. Duchowy przywódca Tybetańczyków dalajlama udał się wówczas na emigrację do północnych Indii. Od tego czasu jego siedziba, jak również tybetańskiego rządu na uchodźstwie znajduje się w indyjskiej Dharamśali.
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.