W trakcie odbywających się w czwartek na terenie całej Francji demonstracji przeciwko reformie systemu emerytalnego doszło do policyjnych interwencji przeciwko osobom wszczynającym zamieszki. W Paryżu podpalano samochody i rozbijano szyby.
Główny pochód ruszył w stolicy z kolejowego Dworca Północnego, natomiast zamaskowani awanturnicy zgromadzili się głównie na Placu Republiki w centrum Paryża. Wzniesiono liczne barykady, część z nich płonie. Demonstranci rzucają w policję racami i kamieniami.
W Paryżu, gdzie porządek stara się utrzymać 6 tys. policjantów, do godzin popołudniowych aresztowano 41 osób, a skontrolowano ponad 9 tys.
"Mam nadzieję, że prefekt policji w Paryżu nie popełni zbyt wiele głupot tego popołudnia w Paryżu, to znaczy nie zastosuje swoich psychopatycznych metod zamykania ludzi i gazowania (), aby ich uciszyć" - oświadczył w czwartek rano Jean-Luc Melenchon, przewodniczący opozycyjnej skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona, która nawołuje do kontynuowania strajku do chwili wycofania się rządu z reformy emerytalnej. Do zamieszek doszło także w Nantes i w Lyonie.
W Paryżu i innych francuskich miastach zorganizowano w czwartek 245 ulicznych manifestacji. Jak się szacuje, bierze w nich udział łącznie około 180 tys. osób. Są wśród nich zarówno pracownicy sektora publicznego, jak i prywatnego. Najwięcej jest reprezentantów sektorów transportu, edukacji, energetyki oraz służby zdrowia, obecni są studenci i emeryci. Nie brakuje jednak również strażaków, adwokatów, policjantów, a nawet przedstawicieli wyższej kadry kierowniczej.
Według władz do strajku protestacyjnego przystąpiło 21 proc. pracowników sektora publicznego. W sektorze edukacji odsetek strajkujących wynosi 46 proc., a w energetyce 44 proc. W Paryżu z powodu strajku zamknięto dla zwiedzający wieżę Eiffla, nieczynna jest także część dworców kolejowych.
Philippe Martinez szef związku zawodowego CGT, głównego organizatora strajku poinformował, że "demonstranci są bardzo zdeterminowani i z pewnością nie zakończą strajku w czwartek wieczór".
Strajk spowodował chaos komunikacyjny w całej Francji.
Problemy nie ominęły również francuskich mediów. Dziennik "Le Monde" poinformował, że z powodu strajku w piątek nie ukaże się jego wersja papierowa.
"Jesteśmy wściekli, jesteśmy tu z poczucia solidarności ze wszystkimi pracownikami i młodymi ludźmi, którym Macron chce obniżyć emerytury" - podkreślają manifestanci maszerujący pod czerwonymi flagami głównego organizatora strajku, związku zawodowego CGT.
"Macron niszczy usługi publiczne; transport, edukację, system opieki zdrowotnej" - podkreślają na demonstracjach członkowie CGT.
"To początek wielkiego ruchu społecznego. () To Macron zdecydował o konfrontacji" - zadeklarował Melenchon.
Związkowcy i protestujący oskarżają administrację prezydenta Emmanuela Macrona o brak szczegółowych informacji na temat reformy emerytalnej. "W Niemczech, gdzie przeprowadzono podobną reformę emerytalną kilka lat temu, od razu powiedziano, że służy ona rządowi do obniżenia przyszłych emerytur. We Francji ten fakt jest ukrywany" - podkreślają związkowcy CGT.
Pałac Elizejski poinformował, że rząd w połowie przyszłego tygodnia przedstawi "szczegółową architekturę reformy emerytalnej".
Rząd podkreśla, że głównym celem zaproponowanej reformy emerytalnej jest ujednolicenie systemu i likwidacja 42 różnych systemów obowiązujących różne grupy zawodowe oraz zniesienie przywilejów emerytalnych. Administracja Macrona podkreśla, że na reformie zyskają rolnicy, których emerytury wynoszące dziś średnio około 780 euro miesięcznie, wzrosną. Rząd planuje wprowadzić minimum emerytalne na poziomie 1000 euro miesięcznie. Stracić mają jednak ludzie młodzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy oraz pracownicy sektora publicznego, w tym m.in. transportowcy, którym emerytura będzie obliczana na podstawie zarobków z 26 lat pracy, a nie tak jak obecnie z ostatnich 6 miesięcy przed przejściem na emeryturę.
Nie wiadomo, jak długo potrwa strajk. Minister ekologii Elisabeth Borne stwierdziła, że "nie spodziewa się poprawy sytuacji w transporcie w piątek". Związkowcy z paryskiego transportu RATP informują, że strajk potrwa minimum do 9 grudnia.
Pałac Elizejski poinformował w komunikacie, że "prezydent pozostaje spokojny i szanuje prawo do strajków oraz pokojowych demonstracji".
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.