To nie spór religijny, tylko polityczny. To nie księża powinni prowadzić dialog z obrońcami krzyża. To zadanie profesjonalnych negocjatorów - powiedział dziś w TVN24 ks. Józef Kloch, rzecznik Episkopatu Polski. I podkreślił, że ma nadzieję, iż sprawa zostanie w końcu rozwiązana.
Zdaniem ks. Klocha, to że spór o krzyż nie jest religijny, tylko polityczny, świadczy zachowanie polityków. - Widać od razu o co idzie, uderz w stół, a politycy się odezwą - powiedział, komentując oświadczenie prezesa PiS (Jarosław Kaczyński stwierdził, iż stanowisko PiS jest zbieżne ze stanowiskiem Episkopatu Polski).
W opinii ks. Klocha, polityczny spór o krzyż dotyczy trzech największych ugrupowań: PO, PiS i SLD. - Mamy krzyż jako zakładnika, który jest niemym świadkiem tego, co się przed nim dzieje. Jeśli spojrzymy na znajdujące się tam kartki (transparenty - red.), to nie ma tam wątków religijnych, jest Katyń, jest tło jest polityczne - powiedział rzecznik Episkopatu Polski.
Chociaż - jak podkreślił - sprawa jest polityczna Kościół traktuje ją poważnie, stąd czwartkowe oświadczenie prezydium Episkopatu Polski, w którym hierarchowie wskazują na konieczność przeniesienia krzyża.
- Abp. Nycz poprzez swoich współpracowników był przy podpisywaniu porozumienia z 21 lipca (między Kościołem, harcerzami a Kancelarią Prezydenta ws. krzyża - red.) zatem nie można powiedzieć, że był bierny, ale też nie ma narzędzi, które pozwolą na rozwiązanie wszystkich, niereligijnych sporów wokół krzyża - powiedział ks. Kloch.
W jego opinii to zadanie dla zawodowych negocjatorów, tym bardziej, że sytuacja pod krzyżem jest trudna, a dodatkowo komplikuje ją brak jednomyślności wśród obrońców krzyża.
- Można się było przekonać naocznie, że ludzie, którzy stoją pod krzyżem i się modlą stanowią dwie grupy - ocenił, nawiązując do ich czwartkowego wystąpienia przed kamerami. - Jedna grupa odeszła od krzyża, argumenty z oświadczenia do nich trafiły. Do drugiej - nie. Szanuję tych ludzi, niemniej nie uważam, żeby ulica była dobrym miejscem dla rozmów - dodał ks. Kloch.
Duchowny ma nadzieję, że ktoś wezwie zawodowych negocjatorów. - Boli mnie to, że mieszkam w państwie, w którym nie można ich znaleźć - przyznał - Na miłość ludzką, państwo polskie kapituluje przed kilkunastoma osobami. Nie chciałbym mieszkać w takim państwie.
Dopytywany, czy negocjatorami nie mogli by zostać księża, zaprzeczył. I wytłumaczył dlaczego. - Nie jesteśmy wykształconymi ludźmi w tym kierunku - powiedział. I dodał: - Nie traktujmy Kościoła, jako strażaka tylko dlatego, że ktoś się bawił zapałkami i powstał pożar. To spór polityczny - stwierdził.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.