Zakon kapucynów przygotowuje się do drugiej już w tym roku beatyfikacji na Półwyspie Iberyjskim. 25 kwietnia w Barcelonie został ogłoszony błogosławionym José Tous y Soler, kapłan, a 12 września to samo spotka żyjącego na przełomie XIX i XX w. brata zakonnego Leopolda z Alpandeire. Uroczystości będzie przewodniczył prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, abp Angelo Amato SDB.
Leopold z Alpandeire (Francisco Sánchez Márquez) urodził się w 1864 r. w rodzinie prostych rolników. Ci, którzy go znali, mówili, że był człowiekiem „z sercem na dłoni”. Bóg przygotowywał go stopniowo do swojej służby. W 1894 r., słuchając kazania pewnego kapucyna z okazji beatyfikacji Dydaka z Kadyksu, młody Franciszek Tomasz – takie były jego imiona z chrztu – postanowił wstąpić do zakonu. Dopiero w 1899 r. został przyjęty do kapucynów w Sewilli. Otrzymał habit i imię zakonne Leopold z Alpandeire.
Większość swego życia spędził w Granadzie. Jako ogrodnik, zakrystian i kwestarz, zawsze wierny Bogu, był jednocześnie bliski ludziom.
Wstąpił do zakonu, aby uciec od „hałasu świata”, ale posłuszeństwo zaprowadziło go na gwarne ulice miasta i do ludzi. Br. Leopold, podobnie jak pozostali święci kapucyni charakteryzujący się umiłowaniem kontemplacji, żył w nieustannym kontakcie z ludźmi, co nie tylko go nie rozpraszało, ale pomagało oderwać się od siebie samego, brać na siebie troski innych, służyć im i kochać. Był on, jak powiedział jeden z jego gorliwych czcicieli, „oderwany od świata, ale nie oddalony”. Przez pół wieku br. Leopold przemierzał ulice Granady, rozdzielając jałmużnę, pocieszając smutnych, prowadząc ludzi do Boga, ukazując godność codziennej pracy.
Br. Leopold był kwestarzem w okresie, gdy w Hiszpanii zaczynał pojawiać się antyklerykalizm. To czas Drugiej Republiki, po której nastąpiła wojna domowa. Zginęło siedem tysięcy zakonników i kapłanów. Podczas swoich codziennych wędrówek po kweście br. Leopold często był wyszydzany. Natomiast pochwały zawstydzały go, cieszył się z upokorzeń i był świadomy swoich ograniczeń i grzechów. Często powtarzał: „Jestem wielkim grzesznikiem”.
Zmarł w 1956 r. w wieku 92 lat. Codziennie przybywają do jego grobu pielgrzymi z całego świata.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.