Słabną protesty odbywające się przed Białym Domem w związku z zabójstwem przez policję George'a Floyda. W czwartek wieczorem czasu miejscowego przed prezydencką rezydencją demonstrowało kilkaset osób; na ulicach stolicy USA jest też mniej służb bezpieczeństwa.
Demonstrującym w czwartkowy wieczór przeszkodziła pogoda - nad amerykańską stolicą przeszła burza. Po jej zakończeniu przed Białym Domem zostało ok. 300 osób. "Deszcz nie zmyje waszych win" - słyszą funkcjonariusze strzegący prezydenckiej rezydencji.
Podobnie jak w poprzednie dni są oni często wyzywani. Obywa się jednak bez poważnych incydentów i aresztowań. Na ulicach widać mniej oddziałów służb bezpieczeństwa niż na początku tygodnia.
Portal CNN donosi, że na ulice amerykańskiej stolicy skierowano nawet 5,8 tys. funkcjonariuszy i wojskowych, w tym Gwardię Narodową, Federalne Biuro Śledcze (FBI), straż graniczną oraz służbę więzienną. W centrum miasta w czwartek można było spotkać nawet żołnierzy sił powietrznych.
Część oddziałów, strzegących porządku w Waszyngtonie, na mundurach nie ma żadnych widocznych znaków rozpoznawczych. Funkcjonariusze często nie odpowiadają na pytania mediów, do jakich służb przynależą i kto jest ich dowódcą.
"Kto tym dowodzi? Kto jest dowódcą? Oczekujemy na odpowiedzi" - mówiła o sprawie na czwartkowej konferencji prasowej szefowa Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi. Demokratka wysłała list do prezydenta, prosząc go o wykaz rządowych agencji uczestniczących w operacji oraz wskazanie, jaką pełnią rolę.
Donald Trump mówi, że szanuje prawo do pokojowego demonstrowania. W poniedziałek - po nocy protestów, z których cześć przerodziła się po zmroku w zamieszki - ogłosił, że kieruje do stolicy USA "tysiące ciężko uzbrojonych żołnierzy, członków personelu wojskowego i służb bezpieczeństwa, by zakończyć zamieszki, plądrowanie, wandalizm, napaści oraz bezmyślne niszczenie mienia".
Po deklaracji prezydenta o zmobilizowaniu wojska siły bezpieczeństwa wymogły w nocy z poniedziałku na wtorek godzinę policyjną, rozpraszając tłum w mniejsze grupki. Demonstrujący niekiedy chowali się w domach; w jednym z nich przyjęto na noc ponad 70 osób. Nad miastem nisko latały wojskowe śmigłowce. Zniżały się nawet poniżej dachów budynków, co jest przedmiotem śledztwa Gwardii Narodowej.
Trump - jak pisze portal CNN - uważa, że "przywrócenie kontroli" w Waszyngtonie ma być przykładem dla innych miast. W Dystrykcie Kolumbii prezydent jest wyjątkowo niepopularny - w wyborach w 2016 roku otrzymał tu jedynie 4,09 proc. głosów. Jego rywalka, Hillary Clinton, dostała ich ponad 20 razy więcej.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.