Konwój samochodów, w którym znajdowała się szefowa Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, zaatakowała we wtorek w Dijon grupa zamaskowanych antyfaszystów. Do ataku doszło po konferencji prasowej Le Pen na temat zamieszek w mieście - podała telewizja CNews.
LePen nic się nie stało, zniszczony został jedynie jej samochód, który obrzucono kamieniami. Zamaskowany mężczyzna próbował wybić nogami szyby w jej samochodzie.
Szefowa ZN podczas konferencji prasowej porównała sytuację we Francji do wojny domowej w Libanie.
Przemoc na ulicach Dijon, której dopuszczają się gangi w trakcie trzech karnych wypraw Czeczenów, chcących pomścić napad na swojego człowieka, brzmi, jak ostrzeżenie - oceniła Le Pen.
"Niech ci, którzy mają amnezję, przypomną sobie piekło Libanu, który pogrążył się w strasznej wojnie wywołanej przez zagraniczne frakcje" - mówiła Le Pen na konferencji prasowej.
"Jak widzimy w Dijon i Nicei, gdzie paradują grupy zbrojnych ludzi na oczach wszystkich, komunitaryzm zaszedł zbyt daleko" -podkreśliła liderka ZN.
"Nie ma gorszego losu dla kraju niż wojna domowa" - zauważyła Le Pen, potępiając strategię nieinterweniowania policji przez kilka dni w czasie, kiedy grupy uzbrojonych Czeczenów przejęły pewne obszary miasta.
"Brak interwencji to stała strategia, która stawia Paryż w ogniu i krwi" - stwierdziła Le Pen, której wystąpienie odbyło się w sali konferencyjnej niedaleko dworca kolejowego.
Liderka nie pojechała do dzielnicy Les Gresilles, gdzie doszło do wojny gangów.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.