Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział w niedzielę, że postara się doprowadzić do tego, by w miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku powstało "odpowiednio godne upamiętnienie" ofiar. Ocenił, że Lech Kaczyński ma już "królewski pomnik", w postaci sarkofagu na Wawelu.
Prezydent Bronisław Komorowski oświadczył w niedzielę w Radiu Zet, że pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej powinna łączyć, a nie dzielić. Według niego, sposobem na zademonstrowanie jedności rodzin ofiar jest niedzielna pielgrzymka do Smoleńska.
Komorowski podkreślił, że w pielgrzymce bierze udział "więcej niż 50 procent rodzin pokrzywdzonych katastrofą". Jak mówił, pojechały tam rodziny "z bardzo różnych politycznych afiliacji, albo zupełnie bez żadnej afiliacji".
Dodał, że do Smoleńska pojechały także rodziny najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego. "Coś dobrego się zaczęło, zaczął się proces mówienia przez rodziny wspólnym głosem, a nie tylko echem politycznych waśni" - ocenił prezydent.
W niedzielnej pielgrzymce do Smoleńska bierze udział ponad 170 bliskich ofiar katastrofy; towarzyszy im pierwsza dama Anna Komorowska. W uroczystościach w Smoleńsku uczestniczy też rosyjska pierwsza dama Swietłana Miedwiediewa. Część rodzin nie zdecydowała się na udział w pielgrzymce, wśród nich jest m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Komorowski odniósł się również do sprawy krzyża ustawionego przed Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej przez harcerzy. Obecnie krzyż znajduje się w kaplicy Pałacu. "Ta awantura wokół krzyża i przy nadużyciu krzyża kosztuje bardzo wiele Kościół oraz wywołała cały szereg działań, sposób myślenia, który niewątpliwie może się okazać pewnym ryzykiem" - powiedział prezydent.
Ocenił jednak, że może to jednak w efekcie dać "ożywcze działania, oczyszczające wiele spraw".
"Nieprzypadkowo biskupi apelowali wielokrotnie, aby przenieść krzyż do (kościoła) św. Anny i nieprzypadkowo też niektórzy zacietrzewieni politycy do dzisiejszego dnia apelują, wbrew apelom biskupów, o to, aby krzyż był dalej przed Pałacem Prezydenckim, jak rozumiem po to, aby można było organizować dalszy ciąg politycznej awantury, mimo, że się ona odbywa ze szkodą dla państwa i ze szkodą dla Kościoła" - powiedział prezydent.
Komorowski zapowiedział, że postara się doprowadzić do tego, by w miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku powstało "odpowiednio godne upamiętnienie" ofiar. Ocenił, że Lech Kaczyński ma już "królewski pomnik", w postaci sarkofagu na Wawelu.
Prezydent był pytany, czy przed Pałacem Prezydenckim, bądź kościołem karmelickim powinien stanąć pomnik ofiar katastrofy. Jak ocenił, propozycji w tej sprawie jest dużo więcej.
"Ja nie ukrywam, że mi bardzo do wyobraźni przemawia propozycja siostry Małgorzaty Chmielewskiej (...), która zaproponowała, aby w pobliży Świątyni Opatrzności Bożej powstało hospicjum dla dzieci umierających, jako żywe dzieło noszące imię wszystkich 96 ofiar katastrofy smoleńskiej" - powiedział prezydent. Podkreślił, że można budować "różne koncepcje upamiętnienia", jednak - jak mówił - inicjatywa w tej sprawie powinna należeć do rodzin ofiar katastrofy.
Komorowski zapowiedział, że postara się doprowadzić do tego, "by powstało odpowiednio godne upamiętnienie także w miejscu katastrofy w Smoleńsku". Nie zdradził jednak szczegółów w tej sprawie.
Prezydent był również pytany, czy powinien powstać pomnik Lecha Kaczyńskiego. "Lech Kaczyński ma taki pomnik, który wywołał co prawda burzę i masę wątpliwości, ale jest pomnikiem królewskim - to jest sarkofag na Wawelu" - odpowiedział. Jak ocenił, pytanie o pomnik jest zatem "pytaniem trochę już po faktach, a nie przed faktami".
Według prezydenta, obecność premiera Rosji Władimira Putina w Smoleńsku tuż po katastrofie prezydenckiego samolotu oznaczała "chęć uczestniczenia we wspólnym przeżywaniu dramatu polskiego".
"W takich sytuacjach nie wolno odtrącać ręki, z którą się (...) kojarzą może różne niekoniecznie bardzo piękne rzeczy, ale to jest ręką premiera Rosji" - mówił Komorowski.
Prezydent pytany był o wypowiedź b. minister spraw zagranicznych Anny Fotygi, która stwierdziła, że miejsce premiera Donalda Tuska w Smoleńsku po katastrofie, "było w pozycji na baczność, w błocie i ciemności przy ciele Prezydenta, a nie w uścisku Putina". "Z tego uścisku już się Pan nie wywinie. Nie zazdroszczę Panu" - napisała na stronie internetowej PiS Fotyga.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.