Całkowity lockdown traktuję jako ostateczność; miesięczny koszt wiosennych ograniczeń sięgał 90 mld zł, teraz musielibyśmy liczyć się z co najmniej takimi samymi kosztami - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" wicepremier, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin.
Gowin podkreślił, że całkowity lockdown traktuje jako ostateczność. "Miesięczny koszt wiosennych ograniczeń sięgał 90 mld zł. Teraz musielibyśmy liczyć się z co najmniej takimi samymi kosztami. To nie jest abstrakcyjny +koszt dla budżetu+. To dług, który wszyscy - polskie społeczeństwo - musielibyśmy spłacać przez długie lata. Nieuchronny byłby wzrost bezrobocia, osłabienie wielu branż, w konsekwencji spadek poziomu życia. Mogłoby się to także odbić na zdolności do efektywnego wspierania służby zdrowia. Uważam, że zamknięcie gospodarki powinno być poprzedzone wprowadzeniem innych możliwych obostrzeń w kontaktach społecznych" - powiedział. Zaznaczył, że ostateczna decyzja należy do Rady Ministrów.
Pytany, czy jest "we frakcji antyobostrzeniowej" i dzieli go różnica zdań z ministrem zdrowia, Gowin zapewnił, że w rządzie nie ma frakcji. "Minister (zdrowia, Adam) Niedzielski jest ekonomistą i świetnie rozumie racje gospodarcze" - stwierdził. Podkreślił, że jego zdaniem gospodarkę trzeba chronić tak długo, jak to możliwe.
Ministra spytano, czy w polityce obostrzeniowej nie jesteśmy na bakier z epidemiczną logiką. Gowin podkreślił, że nie zgadza się z tym zarzutem.
Gowin zaznaczył, że grupa branż, takich jak: gastronomia, hotelarstwo, turystyka czy działalność kulturalna jest w trudnej sytuacji. Wskazywał, że najskuteczniejszą walką z pandemią, czego przykładem są kraje skandynawskie czy Niemcy, jest samodyscyplina społeczna i przestrzeganie reżimu sanitarnego.
Na pytanie , czy rząd szykuje jakieś nowe instrumenty wsparcia, a jeśli tak - to dla kogo, minister odparł, że Tarcza dla rozwoju jest na razie adresowana do ok. 30 branż dotkniętych obostrzeniami. Jeżeli zostanie wprowadzony całkowity lockdown, zapewnił, że lista ta zostanie rozszerzona. Zauważył, że w Sejmie czeka na uchwalenie nowelizacja ustawy covidowej, która znów daje możliwość zawieszenia składek na ZUS i wprowadza postojowe.
Na pytanie, czy będą jakieś nowe instrumenty, Gowin zaznaczył, że "muszą być". "Pracujemy nad czterema nowymi propozycjami. Szlifujemy przepisy, dzięki którym w branżach dotkniętych nowymi obostrzeniami Fundusz Gwarantowanych świadczeń Pracowniczych dopłaci do wynagrodzenia każdej osoby zatrudnionej na umowę o pracę i umowę zlecenia 2000 zł. Planujemy też dla tych branż 100-proc. umorzenie spłaty wiosennej subwencji z PFR. Trzeci nowy instrument to dofinansowywanie firmom objętych restrykcjami do 70 proc. kosztów stałych: to wieloletnie kredyty gwarantowane przez BGK, z możliwością dofinansowania rat przez PFR. Musimy jednak mieć świadomość, że wszystkie te instrumenty wymagają notyfikacji w Komisji Europejskiej" - powiedział.
Według niego, jeśli rozmowy z Brukselą zakończą się jeszcze w listopadzie lub na początku grudnia, to nowe instrumenty ruszyłyby od 1 stycznia, ale "z mocą wsteczną, by zrekompensować firmom straty poniesione w listopadzie i grudniu". "Uruchomienie pieniędzy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych dla mikro i małych firm możliwe będzie natychmiast po uchwaleniu odpowiednich zmian ustawowych" - zapewnił.
Proszony o wycenę skali planowanej pomocy, Gowin powiedział, że "to koszty idące w dziesiątki miliardów złotych". Podkreślił, że podawanie dokładniejszych szacunków to zbyt duże ryzyko. "Natomiast pod pojęciem Tarczy dla rozwoju rozumiem nie tylko doraźne działania osłonowe. Pracujemy nad wielkim programem inwestycyjnym, finansowanym z obligacji BGK oraz Krajowego Funduszu Odbudowy, to ok. 240 mld zł pozyskanych z Recovery Fund. Jeśli nasza gospodarka ma szybko wrócić na ścieżkę rozwoju, potrzebujemy wieloletniej strategii. Prace nad nią uruchomiłem od pierwszego dnia urzędowania" - powiedział minister.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.