Na trzy lata bezwzględnego więzienia i 10-letni zakaz pracy z dziećmi został skazany 52-letni ksiądz oskarżony o molestowanie ministranta. Przed sądem w Pleszewie (woj. wielkopolskie) zapadł w poniedziałek wyrok. Oskarżonego kapłana nie było.
Prokurator Jakub Łuczak żądał dla Arkadiusza H. 6 lat bezwzględnego więzienia, zakazu kontaktu z pokrzywdzonym przez 8 lat oraz zakazu wykonywania zawodu i pracy księdza z dziećmi przez maksymalnie możliwy czas.
Obrońca oskarżonego adwokat Michał Królikowski wnioskował o karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Pokrzywdzony mówił PAP, że "chcemy tylko sprawiedliwego wyroku i zaakceptujemy każdy wyrok" – podkreślił.
Zgodnie z prawem oskarżonemu groziło do 12 lat więzienia.
Sąd skazał kapłana na trzy lata bezwzględnego więzienia.
Arkadiusz H. to ksiądz z filmu braci Sekielskich pt. "Zabawa w chowanego" wyemitowanego w maju ub. roku. Dokument przedstawiał historię trzech chłopców – braci Bartłomieja i Jakuba oraz Andrzeja – wykorzystywanych przez tego samego księdza z diecezji kaliskiej – Arkadiusza H.
Po emisji filmu braci Sekielskich ksiądz Arkadiusz H. został zawieszony w pełnieniu posługi kapłańskiej za postępowanie w latach 1994-2000.
Sprawą molestowania małoletnich przez kapłana zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Pleszewie, która zarzuciła mu, że pomiędzy wrześniem 1998 a majem 2000 w Pleszewie z góry powziętym zamiarem dopuścił się przestępstw o charakterze seksualnym na szkodę 10-letniego wówczas pokrzywdzonego.
52-letni obecnie Arkadiusz H. miał skrzywdzić jeszcze sześciu chłopców, którzy zgłosili się do prokuratury, ale sprawy umorzono z uwagi na przedawnienie.
Oskarżony Arkadiusz H. przyznał się w sądzie do postawionego mu zarzutu. "Chcę z głębi serca pokornego bardzo serdecznie przeprosić pana Bartłomieja P." – mówił.
Pokrzywdzony powiedział w rozmowie z PAP, że żadne słowa żalu nie mają znaczenia. Zdaniem pana Bartłomieja "przeprosiny mogą być skierowane do nas w kontekście fałszywej skruchy lub chęci otrzymania łagodniejszego wyroku".
Pokrzywdzony powiedział, że jeszcze dwa lata temu czuł wobec księdza obrzydzenie i złość. "Teraz, po ciężkiej terapii, którą przechodzę, czuję współczucie. Dzisiaj widzę człowieka, który przegrał życie".
Pan Bartłomiej przypomniał, że jego ojciec pracował w kościele jako organista, stąd rodzina znała się bliżej z księżmi pracującymi w parafii. "Arkadiusz H. jako ksiądz wikary często u nas w domu bywał, przychodził do nas na kawę, na herbatę – po prostu był traktowany jako przyjaciel domu" – powiedział.
"Początkowo zaczynało się od niewinnych spotkań, jednak z czasem te spotkania powoli przeradzały się w coś innego (…). Moje zaufanie do pana H. potęgowało kupowanie prezentów z jego strony i okazywanie mi, jak na tamten czas, jakiegoś rodzaju miłości – dzisiaj wiem, że ta miłość była fałszywa. Prezenty nie były kupowane bez powodu, prezenty były pretekstem ku temu, by zachowania, których dopuszczał się pan H., były utrzymane w tajemnicy" - podkreślił. Opisał także szczegóły zachowania księdza wobec niego.
Wyrok jest nieprawomocny.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.