Co najmniej 155 osób zginęło, a 72 uznaje się za zaginione w wyniku powodzi, jakie w sobotę nawiedziły Indonezję i Timor Wschodni - poinformowały władze we wtorek. Ratownicy nadal starają się dotrzeć do odciętych od świata terenów.
Wcześniejszy bilans mówił o blisko 80 ofiarach śmiertelnych w obu krajach.
Kataklizm spowodowany przez cyklon tropikalny Seroja zabił co najmniej 128 osób w Indonezji i 27 w Timorze Wschodnim. Powodzie błyskawiczne i lawiny błotne wystąpiły na archipelagu Małych Wysp Sundajskich, na wyspach Sumbawa, Flores, Alor, Lembata i Timor.
Jak podaje agencja EFE, ratownicy nadal nie dotarli do niektórych odciętych od świata miejsc, zamieszkałych łącznie przez ok. 8 tys. osób. Do części z nich można obecnie dostać się tylko drogą morską, ale jest to utrudnione przez porywiste wiatry. Meteorolodzy przewidują, że obfite opady mogą nawiedzić archipelag również w przyszłym tygodniu.
Tymczasem telewizja publiczna w Timorze Wschodnim, gdzie pod wodą znalazła się część stolicy kraju, Dili, w tym pałac prezydencki, podała, że z powodu kataklizmu zmarło 27 osób, w tym sześcioro dzieci. Prezydent kraju Francisco Guterres powiedział, że władze wciąż próbują ustalić skalę tragedii i liczbę ofiar.
EFE podaje, że jak dotąd w tym roku Indonezję nawiedziło 1030 klęsk żywiołowych, w tym trzęsienia ziemi, powodzie, osuwiska ziemi, pożary i cyklony. Nie licząc obecnego kataklizmu, zmarły w nich 282 osoby.
W ocenie ekologów do najnowszej katastrofy przyczyniły się intensywne wycinki lasów na wyspach należących do Indonezji i w Timorze Wschodnim.
Agencja ds. klęsk żywiołowych w Dżakarcie szacuje, że blisko połowa mieszkańców 270-milionowej Indonezji - łącznie 125 milionów osób - żyje na obszarach bezpośrednio zagrożonych osunięciami ziemi.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.