Być może to nieszczęście jeszcze bardziej zamyka nas w sobie, udowadnia, że wysiłki nawet najszlachetniejszych gdzieś mają granice.
A co jeśli wcale nie? Pisze doktor Helena Pyz, organizując zbiórkę dla na tablety dla dzieci trędowatych: „Mam nadzieję, że to, co dotknęło nasze społeczeństwo w czasie pandemii, uświadomiło jednocześnie wszystkim, co jest najważniejsze w życiu, a to zawsze prowadzi do rozejrzenia się szeroko wokół siebie i pomocy potrzebującym”. Co jeśli nie ma racji?
Bo być może to nieszczęście jeszcze bardziej zamyka nas w sobie, udowadnia, że wysiłki nawet najszlachetniejszych gdzieś mają granice, że ostatecznie żaden człowiek w prawdziwej potrzebie nie zdoła nam pomóc? Oczywiście wpłacić pieniądze można i tak, choćby nawet z tego powodu, że zwyczajnie głupio byłoby nam cieszyć się wiosennym sweterkiem czy warsztatowym gadżetem – nie o poprawę naszego wizerunku tu chodzi, a o czyjąś realną potrzebę, której wspólnie możemy zaradzić. Jednak pytanie, co uświadomiło nam przeżywane właśnie nieszczęście, domaga się odpowiedzi. I to szczerej.
Niestety może być w nas to pomieszanie wątków, co w natłoku wiadomości wokół. Z jednej strony przekonanie o wspólnocie ludzkich interesów, współodpowiedzialności, konieczności troski (bla, bla, bla?). Z drugiej – rozdmuchiwanie tych niewielu wydarzeń, do których mamy dostęp, miałkość idei i poprzerywane relacje (życzliwość na odległość jakoś nie bardzo się sprawdza), zachęta do korzystania z zakupowych okazji (niepowtarzalnych oczywiście). Jak w tym zamęcie nauczyć się czegokolwiek, wyciągać wnioski?
Uczymy się być może i tak („życie go nauczyło” – tak się czasami mówi). Zbyt łatwo chyba jednak niekiedy zbywamy pytania, skutki określamy wymownym (a tak niewiele znaczącym!) westchnieniem, odpowiedzi udzielamy jednym krągłym zdaniem. Żyć przecież trzeba, codzienność ma swoje prawa. Ano prawa swoje ma. Choćby i takie, że jak prześlizgniemy się nad problemami, to one nie znikają.
Pandemia uświadamia nam, że niesłuszne są słuszne oczekiwania? Ciekawiło nas życie celebrytów, a teraz nie umiemy ekscytować się relacją o Malediwach? Spędzamy coraz więcej czas na śledzeniu statystyk, a sprawy bliskich toczą się własnym torem, bez naszego udziału? Wbrew pozorom, które radzi byśmy stwarzać – pomyślmy, co ta pandemia z nami robi teraz, tutaj. Przecież nie o nie wiadomo jak trafne wnioski tu chodzi, a o zwykłą szczerość z samym sobą. Nawet jeśli okaże się, że nie umiemy skupić się na tym, co jest najważniejsze – to może stwierdzimy, że nie wiemy, co jest najważniejsze? Albo że niepewność się dłuży, odbiera nadzieję – więc przyszedł czas, by porzucić tę, którą pokładaliśmy dotąd w xyz? Albo choćby – że pomagać warto, nawet jeśli nie poprawia nam to dobrego samopoczucia?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.