O swojej posłudze kapłańskiej i biskupiej, sytuacji Kościoła i społeczeństwa białoruskiego, relacjach z władzami i organizacjami polonijnymi, odprawianych w czasach komunistycznych Mszach św. bez księdza w grodzieńskiej katedrze – mówi w rozmowie z KAI biskup Aleksander Kaszkiewicz, ordynariusz diecezji grodzieńskiej i przewodniczący Konferencji Biskupów Białorusi.
Czy diecezję grodzieńską dotknął kryzys powołań?
– W ubiegłym roku mieliśmy 14 kleryków, ale w tym roku już tylko 3. Wiąże się to na pewno z niżem demograficznym i – co już powiedziałem – z kryzysem rodziny. Trzeba nam więcej modlić się, zająć się duszpasterstwem ministrantów, organizować rekolekcje powołaniowe. W diecezji pracują ojcowie i siostry zakonne z różnych zgromadzeń zakonnych. Cieszymy się każdym powołaniem do służby Bożej.
Jak Ekscelencja scharakteryzowałby diecezję grodzieńską?
– Diecezja grodzieńska ma wyjątkowe położenie geograficzne, graniczy z Polską i Litwą. Do 1939 roku, ziemie te należały do archidiecezji wileńskiej i rozkwitało tu życie religijne. Niestety, 50 lat ateizacji w czasach komunistycznych zrobiło swoje, ale i tak starano się jak to tylko możliwe o zachowanie wiary. Brakowało księży, ale kto chciał mógł skorzystać z posługi kapłanów na Litwie. Czasami na Grodzieńszczyznę przyjeżdżali nocami kapłani na motorach, aby spowiadać. Mimo prześladowań przez milicję, jakoś im się udawało. Tutaj było lepiej w porównaniu z terenami położonymi bardziej na wschód.
Jak gorąca i głęboka była wiara wielu mieszkańców tych ziem to opowiem pewien epizod, który mnie wzruszył w tamtych trudnych czasach. Do Wilna przyjeżdżała do mnie z Białorusi staruszka pełniąca funkcję jak gdyby diakona. Przyjeżdżała na tydzień lub dłużej i przychodziła do kościoła Świętego Ducha i brała ode mnie różne dewocjonalia. Raz poprosiła, abym jej poświęcił ziemię w słoiku. Stanąłem przed dylematem, czy poświęcić, czy nie. Powiedziała mi, że potrzebuje jej na pogrzeby. Kiedy nie było kapłana na pogrzebie, to ona rzucała na trumnę tę poświęconą ziemię. Prosta, a jakże głęboka była jej wiara.
W grodzieńskiej katedrze odprawiano nawet Msze św. bez kapłana...
– Kiedyś przyjechałem do Grodna specjalnie, aby zobaczyć i rzeczywiście ławki zajęte przez wiernych, a na ołtarzu leżał ornat, tylko nie było księdza. Ludzie modlili się sami. Ja byłem jako kapłan między nimi, ale nie mogłem przewodniczyć Mszy świętej. Było to dla mnie głębokie przeżycie i jednocześnie umocnienie mojej wiary postawą tych ludzi. Dzięki takim ludziom Kościół przetrwał „Czarnobyl ateizmu”.
Podobno parafianie byli obciążeni ogromnymi podatkami?
– Tak było. Przychodzili w niedziele i święta, zbierali ofiarę, płacili podatki i tak obronili dzisiejszą katedrę. Przez 27 lat nie było tam proboszcza, ale dzięki tym ludziom to się udało. Wszystkim tym babciom i dziadkom trzeba postawić pomnik wdzięczności.
Po latach komunizmu, ateizacji i po 20 latach niepodległości jak Ksiądz Biskup ocenia religijność Białorusinów?
– Bardzo trudne pytanie. Na pewno są bardziej religijni i otwarci na wartości ewangeliczne. Zawsze wspominamy to rozmodlone starsze pokolenie, z którego już wielu nie ma. Starali się oni przekazać wiarę swoim wnukom i dzieciom. Jeśli chodzi o religijność średniego pokolenia to uważam, że potrzebują systematycznej katechizacji. Rodziny prawdziwie katolickie raczej skutecznie przekazały wiarę dzieciom, ale tam gdzie wiara była chwiejna to religijność ich dzieci potrzebuje umocnienia. Obecnie, dzięki systematycznej katechizacji często zdarza się, że dzieci uczą religii swoich rodziców.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.