100 lat temu, 6 maja 1921 r., urodził się Jan Bytnar ps. Rudy, żołnierz Armii Krajowej, bohater Szarych Szeregów, jeden z czołowych wykonawców akcji tzw. małego sabotażu.
Jego rodzice byli nauczycielami, a ojciec służył również w Legionach Polskich. Jan uczył się w warszawskim Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego, w 1939 r. zaś zdał maturę. Był bardzo pilnym uczniem, ale to nie tylko nauce się poświęcił. Już bowiem w czasach szkoły związał się z harcerstwem i razem z Tadeuszem Zawadzkim "Zośką" i Maciejem Aleksym Dawidowskim "Alkiem" należał do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej "Pomarańczarnia".
We wrześniu 1939 r. wraz z pozostałymi członkami drużyny harcerskiej wyruszył na wschód, a do Warszawy powrócił po kapitulacji miasta. W działalność konspiracyjną angażował się właściwie od samego początku wojny.
Do końca 1939 r. był związany z Polską Ludową Akcją Niepodległościową (PLAN), a po jej rozbiciu został członkiem organizacji "Odwet". Następnie był członkiem komórki więziennej ZWZ, która zajmowała się przemycaniem grypsów od osób więzionych na Pawiaku. Od marca 1941 r. należał natomiast do Szarych Szeregów, a w 1942 r. był komendantem hufca Ochota w Warszawie, przydzielonego do Organizacji Małego Sabotażu "Wawer".
To właśnie "Rudy" był jednym z najważniejszych wykonawców i dowódców akcji małego sabotażu. Skonstruował tzw. wieczne pióro, służące do szybkiego wykonywania napisów i rysunków na murach warszawskich kamienic. Takim właśnie piórem narysował w 1942 r., w przeddzień święta 3 maja, dużą kotwicę, czyli znak Polski Walczącej, na cokole Pomnika Lotnika w Warszawie.
Od listopada 1942 r. był dowódcą hufca "Południe" Grup Szturmowych, będącego jednocześnie plutonem "Sad" Oddziału Specjalnego "Jerzy" Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej.
W 1943 r. "Rudy" ukończył kurs szkoły podchorążych AK. Brał udział w akcjach Organizacji Małego Sabotażu "Wawer" i dywersyjnej akcji "Wieniec II", a podczas akcji "Bracka" został ranny.
W nocy z 18 na 19 marca 1943 r. w mieszkaniu przy ul. Osieckiej na warszawskim Grochowie gestapo aresztowało Henryka Ostrowskiego "Heńka" - dowódcę hufca-plutonu "Praga" Grup Szturmowych Szarych Szeregów. W czasie rewizji Niemcy znaleźli materiały szkoleniowe i wywiadowcze oraz notatki m.in. z adresem Bytnara. Prawdopodobnie do aresztowania "Heńka" doszło w wyniku zdrady, ponieważ Niemcy wiedzieli, gdzie znajdowała się konspiracyjna skrytka w jego domu, jak również wiedzieli o udziale "Heńka" w kolejowej akcji dywersyjnej.
Kilka dni później, w nocy z 22 na 23 marca, w kamienicy przy al. Niepodległości ta sama ekipa gestapowców aresztowała z kolei "Rudego". Także w jego mieszkaniu Niemcy znaleźli przedmioty świadczące o działalności dywersyjnej, m.in. angielski zapalnik naciskowy. "Osiem godzin wcześniej w tym samym mieszkaniu odbywała się odprawa wszystkich dowódców Grup Szturmowych z warszawskiej chorągwi Szarych Szeregów. Gdyby Niemcy weszli do tego mieszkania osiem godzin wcześniej, to GS-y chorągwi praktycznie przestałaby istnieć, a z nimi prawdopodobnie całe kierownictwo (Główna Kwatera) Szarych Szeregów" - mówił w wywiadzie udzielonym PAP historyk prof. Marek Wierzbicki.
W trakcie przesłuchań Ostrowski postanowił nie zaprzeczać, że jest członkiem konspiracji, jednak minimalizował swoją rolę. Gdy przedstawiano mu imiona i pseudonimy osób (w tym "Rudego") zajmujących stanowiska dowódcze w Grupach Szturmowych, starał się - jak relacjonował po latach - dezorientować przesłuchujących go Niemców, m.in. podając fałszywe opisy sylwetek tych osób.
Gestapowcy przeprowadzili konfrontację "Heńka" z "Rudym", przedstawiając Ostrowskiego jako zdrajcę i denuncjatora. Nie jest do końca jasne, czy podczas konfrontacji "Heniek" mówił to, co uprzednio w śledztwie, czy też Niemcy przedstawili jako jego zeznania wszystko to, co wiedzieli o Grupach Szturmowych i "Rudym", także ze źródeł agenturalnych. Konfrontacja miała doprowadzić do załamania się "Rudego" w śledztwie, do czego nie doprowadziło brutalne bicie. Jednak tego celu nie udało się Niemcom osiągnąć, chociaż "Rudy" uwierzył, że Ostrowski wyjawił Niemcom tajemnice Grup Szturmowych i doprowadził do jego aresztowania.
Tadeusz Zawadzki "Zośka" natychmiast podjął działania mające na celu odbicie przyjaciela. Nawiązał kontakt z Naczelnikiem Szarych Szeregów Florianem Marciniakiem oraz komendantem Chorągwi Warszawskiej i komendantem Grup Szturmowych w Warszawie Stanisławem Broniewskim "Orszą", prezentując im koncepcję odbicia "Rudego". Była ona oparta jedynie na przypuszczeniu, że aresztowany zostanie tego samego dnia przewieziony z siedziby gestapo przy al. Szucha na Pawiak. Plan został wstępnie zaakceptowany przez zwierzchników.
Sama akcja była bardzo trudna do przeprowadzenia, ponieważ istniały duże problemy w komunikacji między Kierownictwem Dywersji a kierownictwem Szarych Szeregów i Chorągwi Warszawskiej. Zresztą do końca nie było wcale jasne, czy zostanie w ogóle wydana zgoda na przeprowadzenie tej akcji, a w pewnym momencie podjęto wręcz decyzję o jej odwołaniu z uwagi na brak zgody przełożonych. "Presja ze strony podwładnych i przyjaciół Jana Bytnara +Rudego+ była niezwykle istotna. Determinacja Zośki, jego najbliższego przyjaciela, również była ważnym czynnikiem. Liczono przy tym, że poprzez wydanie zgody na przeprowadzenie akcji wzmocnione zostanie morale warszawskich Grup Szturmowych oraz wszystkich oddziałów Kedywu. Było to szczególnie ważne z punktu widzenia ogromnej przewagi niemieckiej i ofiar ponoszonych w czasie walki z okupantem" - mówił w wywiadzie prof. Marek Wierzbicki.
Akcja odbicia "Rudego" rozegrała się pod Arsenałem 26 marca. Po godz. 17 członkowie Grup Szturmowych Szarych Szeregów zatrzymali ciężarówkę przewożącą więźniów. Udało im się zlikwidować obstawę i uwolnić ponad 20 więźniów, w tym Jana Bytnara i Henryka Ostrowskiego.
"Gdy wszyscy więźniowie wysypali się na ulicę, z głębi wozu ukazał się Janek, gramoląc się na czworakach przez ławki. Ogolona głowa, twarz zielono-żółta, zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem, sine uszy. Wielkie oczy szeroko otwarte, patrzące na nas. Porwaliśmy go na ręce. Każde dotknięcie go przez nas wywoływało krzyk bólu" - opisywał moment uwolnienia "Rudego" Tadeusz Zawadzki. "Na twarzy malował się uśmiech poprzez skurcz bólu. Wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Dłonie miał czarne i spuchnięte. Mówił: +Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział+. Uspokajałem go mówiąc, że za chwilę będzie w domu. Po chwili: Nie myślałem, że to zrobicie" - relacjonował dalej "Zośka".
Po stronie polskiej w czasie akcji został aresztowany, a następnie zakatowany przez gestapo Hubert Lenk "Hubert", zaś ciężko ranni zostali Maciej Aleksy Dawidowski "Alek" i Tadeusz Krzyżewicz "Buzdygan", którzy kilka dni później zmarli. Po stronie niemieckiej zostało zabitych czterech Niemców, a dziewięciu zostało rannych. W odwecie za tę akcję już następnego dnia Niemcy rozstrzelali 140 więźniów Pawiaka.
Przed śmiercią Bytnar zdążył przekazać Zawadzkiemu historię swojego aresztowania, śledztwa i konfrontacji z "Heńkiem", którego przedstawił jako osobę, która podczas śledztwa udzieliła Niemcom informacji. Jak jednak uważa prof. Grzegorz Nowik, autor książki "Epilog do Kamieni na szaniec", "Rudy" padł ofiarą niemieckiej manipulacji, ponieważ to nie "Heniek" go zdradził. Wątpliwości wokół winy "Heńka" miał już zresztą spisujący relację "Zośka", a w ciągu następnych miesięcy dowództwo Szarych Szeregów oczyściło Ostrowskiego z wszelkich podejrzeń i powierzyło mu pracę w Lublinie. Jednak nakładem podziemnych wydawnictw ukazały się "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego, który, opierając się na relacji "Rudego", przedstawił "Heńka" jako zdrajcę. Mimo późniejszych zmian w drugim i trzecim wydaniu książki, a także oświadczenia o jego niewinności z października 1945 r. zawarta w "Kamieniach na szaniec" legenda żyła już własnym życiem, a za "Heńkiem" ciągnęła się zła sława tego, który wydał "Rudego".
Jan Bytnar zmarł 30 marca 1943 r. w Szpitalu Wolskim w Warszawie w wyniku rozległych obrażeń odniesionych w trakcie przesłuchań.
W 1943 r. został pośmiertnie mianowany harcmistrzem, porucznikiem i odznaczony Krzyżem Walecznych. Jest pochowany w kwaterze Batalionu "Zośka" na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.