Politycznym i wojskowym zadaniem polskiego wojska w prowincji Ghazni jest wytrwać u boku Amerykanów do 2014 r. z jak najmniejszymi stratami w ludziach - twierdzi "Gazeta Wyborcza".
To właśnie na ten rok zaplanowano zakończenie naszej misji wojskowej w Afganistanie.
Taka taktyka, jak najmniejszego zaangażowania i przeczekania misji, cechuje nie tylko polskich żołnierzy i jest przyczyną niezadowolenia Amerykanów ze swoich sojuszników.
Przedstawiciele naszej armii traktują półroczną misję głównie jako sposób na zarobienie dobrych pieniędzy, bo nawet szeregowiec dostaje powyżej 10 tys. zł miesięcznie. Zaś żołnierze amerykańscy przyjeżdżają po prostu na wojnę i nie unikają otwartej walki.
Od 2007 r. w Afganistanie zginęło 22 polskich żołnierzy przy kilkunastu tysiącach, które przewinęły się przez tamtejszą operację. To znacznie mniejszy odsetek niż np. w kontyngentach kanadyjskim, duńskim czy hiszpańskim - wylicza "Gazeta Wyborcza".
Chodzi o kilkukrotne zniszczenie krzyży i przydrożnej kapliczki z figurą Matki Boskiej.
Zaapelował też, aby pozostali wierni tradycji polskiego oręża.
"Śmiało można powiedzieć, że pielgrzymujemy. My przedstawiciele władz państwowych (...)".
W kraju w siłę rosną inne, zwaśnione z nimi grupy ekstremistów.
"Nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu"