W Tigraj zostały zniszczone magazyny amerykańskiej agencji humanitarnej (USAID). Jest to przykład trudności w dostarczaniu pomocy do ogarniętej głębokim konfliktem Etiopii.
Trwający od dziesięciu miesięcy konflikt między Tigrajskim Ludowym Frontem Wyzwolenia (TPLF) a etiopskim rządem przybiera na sile. Wojna, pochłaniająca kolejne ofiary, rozprzestrzenia się obecnie także na sąsiednie stany: Amhara i Afar. Zniszczona gospodarka oraz kryzys głodu wywołują odzew organizacji pomocowych. Napotykają one jednak na przeszkody, czego przykładem jest niedawna dewastacja magazynów jednostki USAID przez bojówki rebeliantów TPLF. Akt wandalizmu został potępiony w zeszły czwartek przez biuro ds. Humanitarnych przy ONZ.
Jak zaznacza Luca Puddu, historyk i afrykanista z Uniwersytetu Federico II w Neapolu, warunkiem przekazania pomocy jest odbicie Tigraju przez lokalną milicję. W samym Tigraj obecnie ponad 400 tys. osób żyje w warunkach głodu. W sumie kryzys żywnościowy dotyka w Etiopii ponad pięciu milionów ludzi. Przemoc i niebezpieczne warunki w północnej części kraju wymuszają obecnie zawieszanie dystrybucji żywnościowej także przez lokalny Caritas.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.