Sytuacja na granicy z Białorusią to najpoważniejszy od dziesięcioleci test dla polskich służb - powiedział we wtorek w Sejmie minister obrony Mariusz Błaszczak. Ocenił też, że sytuacja na granicy szybko się nie uspokoi i prawdopodobnie będzie eskalować.
"Sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej, jest najpoważniejszym testem dla naszych służb od dekad. Polscy żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i Policji zdają ten egzamin celująco" - mówił szef MON w Sejmie, gdzie reprezentanci rządu przedstawiali informację o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy.
Zaznaczył, że na granicy z Białorusią pełni służbę około 13 tys. żołnierzy ze wszystkich czterech dywizji polskiej armii, są obecni na całej długości linii granicznej wspomagając SG, a wsparcia wojskom operacyjnym udzielają wojska inżynieryjne i WOT, te ostatnie między innymi zatrzymują osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę.
"Rząd PiS już w 2015 roku mówił, do czego może doprowadzić niekontrolowana migracja" - powiedział Błaszczak. Jego zdaniem "polityka otwartych drzwi doprowadziła do aktów terroru na zachodzie Europy", a obecnie UE "przyznała nam rację".
"Polska broni nie tylko swojego terytorium przed kolejną fala nielegalnej migracji. Bronimy także całej Unii Europejskiej, pamiętając, że dla migrantów jesteśmy tylko krajem tranzytowym w podróży do Niemiec i dalej na zachód Europy" - stwierdził.
Szef MON mówił też, że już w lipcu rozpoczęto budowę tymczasowego ogrodzenia na polsko-białoruskiej granicy. Decyzję w tej sprawie - dodał - podjął komitet ds. bezpieczeństwa, na czele którego stoi wicepremier Jarosław Kaczyński. Według niego, pomysł zasieków spotkał się nieuzasadnioną krytyką, a tymczasem - jak mówił - to ogrodzenie stanowi dziś kluczową barierę spowalniającą marsz nielegalnych migrantów.
"Proszę sobie wyobrazić jak utrudniona byłaby ochrona granicy chociażby wczoraj, podczas próby masowego jej przekroczenia, gdyby ogrodzenie nie powstało" - powiedział szef MON.
Stwierdził też, że kilka tygodni temu wraz z szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim przedstawili niepodważalne dowody na to, że wśród migrantów mogą znajdować się przestępcy, potencjalni terroryści lub "osoby zaburzone". Dodał, że części opinii publicznej to jednak nie przekonało.
"Wczoraj na własne oczy mogliśmy zobaczyć agresywnych, młodych mężczyzn, którzy nie wahają się cynicznie wykorzystywać dzieci, by wzbudzić emocje. Widzieliśmy jak bezwzględnie próbowali niszczyć ogrodzenie, atakować polskich żołnierzy i funkcjonariuszy i siłą przebić się na terytorium RP" - mówił Błaszczak.
"To były akty agresji, które z granicy mogą przenieść się do polskich miast, jeśli nie uda nam się zatrzymać tej fali" - dodał. Według niego, zdecydowaną większość migrantów stanowią młodzi mężczyźni, którzy chcą poprawić swoją sytuację ekonomiczną i "robią to w wyjątkowo perfidny sposób". "Nie licząc się absolutnie z żadnymi konsekwencjami" - powiedział Błaszczak.
Szef MON podkreślał też, że nie można zapomnieć o tym, kto inspiruje ten atak. "Reżim Alaksandra Łukaszenki i podległe mu służby sterują nielegalnymi działaniami na granicy polsko-białoruskiej. Prowadzą akcję propagandowo-dezinformacyjną obliczoną na zachwianie zaufania do polskiego wojska, służb i państwa, oraz wprowadzenie chaosu" - powiedział.
Dodał, że "ostatni dyktator Europy" swoją władzę sprawuje dzięki Kremlowi. "Wszyscy, którzy w całej tej sytuacji widzą tylko rodziny z dziećmi, które chcą wejść do naszego kraju, wykazują się niesamowitą krótkowzrocznością i naiwnością" - ocenił.
Błaszczak mówił, że rosyjska doktryna zakłada stosowanie "intensywnej obróbki psychologicznej", która - mówił - ma rozbijać wewnętrzną solidarność społeczną. "Rosjanie stosując ataki hybrydowe mają na celu zniszczenie autorytetu władzy i wykorzystanie elit zaatakowanego państwa. Docelowo dążą do wywołania paniki i uczynienia zaatakowanego państwa niezdolnym do oporu" - powiedział.
Podkreślał, że nie można do tego dopuścić. "Nie możemy dać się zmanipulować reżimowi z Mińska. Każda udana próba destabilizacji sytuacji wewnętrznej w naszym kraju napędza Łukaszenkę do dalszych ataków. Potrzebujemy takiej samej solidarności jak na Litwie, gdzie cała klasa polityczna mówi jednym głosem, głosem rozsądku" - powiedział szef MON.
Błaszczak powiedział, że żołnierze i funkcjonariusze na granicy "muszą czuć nasze wsparcie". "Muszą wiedzieć, że stoi za nimi cały naród" - podkreślił, dziękując żołnierzom i funkcjonariuszom. Ocenił też, że sytuacja na granicy szybko się nie uspokoi i będzie raczej eskalować.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.