Holenderski premier Mark Rutte nazwał "idiotami" uczestników piątkowych zamieszek w Rotterdamie i zapowiedział pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej. Minister sprawiedliwości Ferd Grapperhaus podkreślił z kolei, że rząd nie zmieni swojej strategii walki z koronawirusem "pod wpływem ulicy".
Premier nie szczędził w poniedziałek mocnych słów. "Nigdy nie zaakceptuję tego, że idioci stosują przemoc w stosunku do ludzi, którzy dbają o nasze bezpieczeństwo" - powiedział dziennikarzom.
Jego zdaniem "czysta przemoc", z jaką mieliśmy do czynienia w Rotterdamie oraz pozostałych miastach, nie ma nic wspólnego z demonstrowaniem swoich poglądów.
Według szefa rządu policja i wymiar sprawiedliwości zrobią wszystko, co w ich mocy, aby znaleźć sprawców.
Do weekendowych zamieszek odniósł się ponownie minister sprawiedliwości Ferd Grapperhaus, który w niedzielę obarczył odpowiedzialnością za zajścia piłkarskich chuliganów.
"Z pewnością rząd nie zmieni swojej strategii walki z pandemią pod wpływem ulicy" - powiedział w poniedziałek dziennikarzom Grapperhaus.
Przez weekend w wielu holenderskich miastach miały miejsce zamieszki, podczas których doszło do starć z policją. Rozpoczęły się one w piątek w Rotterdamie, kiedy to nielegalna demonstracja przeciwników rządowej polityki walki z Covid-19 przemieniła się w regularna bitwę z funkcjonariuszami sił bezpieczeństwa.
Policja strzelała do agresywnych manifestantów. Cztery osoby trafiły do szpitala z ranami postrzałowymi. Aresztowano ponad 50 protestujących. W kolejnych dniach niespokojnie była także w innych dużych miastach m.in. w Hadze, Groningen, Tilburgu, i Enschede. Doszło do ataków na policję, aresztowano dziesiątki osób.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.