Kościół chce zatrzymać wiernych.
Irak pogrąża się w politycznym chaosie. Ludzie tracą nadzieję na normalną przyszłość, myślą o wyjeździe – alarmuje w rozmowie z Radiem Watykańskim ks. Georges Jahola, proboszcz w Karakoszu. Podkreśla on, że Kościół robi, co może, aby zachęcić chrześcijan do pozostania w Iraku, odbudowy swych domów. Będzie to jednak trudne, jeśli w kraju zabraknie stabilizacji politycznej i gospodarczej.
Choć minęły już niemal cztery miesiące od wyborów, parlament do tej pory nie zdołał wyłonić premiera i utworzyć rządu. Na czas nieokreślony odłożono też wybór prezydenta. Oznacza to – jak mówi ks. Jahola – że wszystko stoi w miejscu. To nie jest Europa, gdzie nawet w okresie przejściowym, instytucje funkcjonują dalej same bez nowej władzy. Taki stan odbiera ludziom nadzieję – podkreśla iracki kapłan.
„Z politycznego punktu widzenia, jeżeli rząd tego kraju pozostanie pod kontrolą wspieranych przez zagranicę partii religijnych, nadal będzie panowała niestabilność, ponieważ zabraknie suwerenności narodu. Obywatele są reprezentowani przez parlament i rząd. Trzeba mieć pewną autonomię decyzji, zwłaszcza w dziedzinie wojskowości, ponieważ są kraje, które pośrednio kontrolują nasze terytorium. Z drugiej strony, z ekonomicznego punktu widzenia, oczekuje się zmian sprzyjających zatrudnieniu. Młodzi absolwenci wyższych uczelni nie mogą znaleźć pracy. Nie wiedzą więc, jak przeżyć i budować przyszłość w tym kraju. Jeśli tak dalej pójdzie, wielu ludzi będzie próbowało, zwłaszcza my, chrześcijanie, opuścić Irak na dobre lub - ale to jest mniej prawdopodobne - przenieść się w inne miejsce w kraju, na przykład do Kurdystanu lub innych regionów. Tak więc niestabilność wiąże się z dwoma warunkami, dwiema sytuacjami: polityczną, ale także gospodarczą.“
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.