Władze Ukrainy dysponują obecnie danymi blisko ośmiu tysięcy dzieci deportowanych do Rosji, jednak liczba ta jest prawdopodobnie większa. W trakcie rosyjskiej inwazji na Ukrainę Rosjanie nielegalnie wywozili niepełnoletnich. Niektóre dzieci są oddawane do adopcji.
Portal Dzieci Wojny, utworzony przez ukraińskie władze w celu poszukiwania zaginionych dzieci oraz ich sprowadzenia do kraju, informuje o 7890 dzieciach, deportowanych przez Rosjan.
https://childrenofwar.gov.ua
Bardzo trudno jest dokładnie ustalić liczbę przymusowo deportowanych dzieci oraz ich losy. Portal Dzieci Wojny to platforma, którą stworzyły ukraińskie ministerstwo reintegracji oraz Narodowe Biuro Informacyjne. Można na nim zgłosić informację o zaginięciu dziecka, a także przekazać informacje na temat przestępstw lub możliwej deportacji.
Jego koordynatorka i rzeczniczka praw dziecka Daria Herasymczuk tłumaczyła, że liczba publikowana przez portal Dzieci Wojny dotyczy przypadków potwierdzonych przez władze, dzieci, znanych z imienia i nazwiska. Dodatkowo dane o każdym dziecku są uzupełniane przez informacje z różnych państwowych instytucji i placówek.
Strona rosyjska podaje znacznie większe liczby. Od początku wojny pojawiały się dane nawet o 600 tys. dzieci wywiezionych do Rosji.
"Ta liczba rośnie, ale nie jest potwierdzone żadnymi danymi, listami wywożonych dzieci. Rosjanie nie przekazują żadnych informacji na żądanie strony ukraińskiej ani wspólnoty międzynarodowej. Ukraina nie może tych liczb ani potwierdzić, ani jej sprostować. Przytaczamy ją jednak, żeby ludzie mieli świadomość, że taka liczba jest podawana w mediach" - mówiła Herasymczuk w jednym z wywiadów.
Chodzi zarówno o podopiecznych placówek państwowych - domów dziecka i internatów, jak i dzieci, które mają rodziców lub bliskich. Część dzieci - w wyniku rosyjskiej agresji - straciła najbliższych lub kontakt z rodziną.
Aktualizujemy na bieżąco: Nasza relacja z wojny na Ukrainie
M.in. władze informowały w czerwcu, że z okupowanego Mariupola wywieziono od 500 do 700 dzieci. Podkreślono, że nie chodzi o podopiecznych domów dziecka, lecz dzieci, które 24 lutego miały jeszcze rodziców.
W rozmowie z telewizją Nastojaszczeje Wremia były rzecznik praw dziecka Mykoła Kułeba opisywał historię matki z Mariupola, której dzieci trafiło do Rosji. W czasie walk o miasto dzieci przebywały z ojcem. Mężczyzna zginął, dzieci zostały wywiezione do Rosji.
Jeszcze w maju media opisywały chłopca z Mariupola, który był świadkiem śmierci własnej mamy, a potem trafił do szpitala na terytoriach okupowanych.
Z Doniecka Ilię wywiozła babcia, która "przekroczyła granice czterech krajów, by go zabrać" - informował wówczas szpital dziecięcy Ochmatdyt w Kijowie, gdzie ostatecznie trafił ranny chłopiec.
Rzeczniczka praw dziecka Daria Herasymczuk w lipcu przytoczyła historię 11-letniego Saszy z Mariupola, który wraz z mamą znalazł się w szpitalu na terenach okupowanych. Matka została następnie wyrzucona ze szpitala "pod lufą karabinu" i od tamtej pory nie ma z nią kontaktu. Chłopiec natomiast zdołał skontaktować się z babcią, a następnie udało się sprowadzić go na Ukrainę.
Dane przymusowo wywiezionych dzieci Ukraina przekazuje Czerwonemu Krzyżowi i innym organizacjom międzynarodowym - mówiła w lipcu Daria Herasymczuk. Jak wyjaśniła, organizacje te są proszone o pomoc w poszukiwaniach i ustaleniu miejsca pobytu dzieci.
Losy dzieci, które trafiły do Rosji i na terytoria okupowane, są bardzo trudne do ustalenia. Wicepremier Iryna Wereszczuk mówiła niedawno, że do Rosji wywieziono co najmniej 2,1 tys. dzieci pozbawionych pieczy rodzicielskiej.
"Mamy informacje, że Rosja przygotowuje niektóre z nich do przekazania rodzinom zastępczym, do jakiejś formy adopcji. Chcę podkreślić jeszcze raz - to jest absolutnie nieakceptowalne. Domagamy się zwrócenia naszych dzieci, zwracamy się do wspólnoty międzynarodowej z apelem, by zrobiono wszystko, żeby Rosja za to zapłaciła. Czyli o zaostrzenie sankcji za to, że dzisiaj nasze dzieci nielegalnie znajdują się na terytorium Federacji Rosyjskiej" - mówiła Wereszczuk, cytowana przez portal nadawcy publicznego Suspilne.
Jak dotąd udało się sprowadzić do kraju 55 dzieci. Władze wielokrotnie podkreślały, że jest to bardzo skomplikowany proces i za każdym razem przebiega on inaczej. Opiekunowie muszą osobiście udać się do Rosji i przywieźć dzieci z powrotem.
Z ustaleń niezależnych mediów oraz niezbyt licznych informacji, publikowanych przez stronę rosyjską, wynika, że część dzieci wywożono do ośrodków na terenie Rosji, a tamtejsze władze zamierzają objąć je "jakąś formą adopcji", przekazać rodzinom zastępczym.
Anna Ryżkowa z rosyjskiego niezależnego portalu Wiorstka (verstka.media) mówiła w czerwcu telewizji Nastojaszczeje Wriemia, że dziennikarzom udało się ustalić, że "dużo dzieci z internatów na terenie samozwańczych tzw. DRL i ŁRL" trafiło do sanatorium Romaszka pod Taganrogiem w obwodzie rostowskim w Rosji.
"Część dzieci przewieziono potem do obwodu moskiewskiego i nawet trafiły one do rodzin, pod tymczasową opiekę. Te liczby pochodzą od rzeczniczki praw dziecka obwodu moskiewskiego. Wiadomo o 27 takich dzieciach. W Romaszce jest ok. 400 dzieci, wywiezionych z czterech ośrodków w Doniecku i Wuhłehirsku" - mówiła wtedy Ryżkowa.
Ukraina nie dawała zgody na wywiezienie dzieci. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego przymusowa deportacja do kraju agresora jest uważana za zbrodnię przeciwko ludzkości - podkreśliło Nastojaszczeje Wriemia w swojej publikacji. Rosja nazywa wywożenie dzieci "ewakuacją". Zarówno dzieciom, jak i dorosłym siły okupacyjne zabraniały powrotu na terytorium kontrolowane przez Ukrainę. "To nie jest żadna ewakuacja, lecz przymusowa deportacja" - podkreślała w mediach Herasymczuk.
Ryżkowa mówiła również o tym, że władze Rosji zamierzają uprościć przepisy, by umożliwić uproszczoną adopcję dzieci z Ukrainy.
30 maja Władimir Putin podpisał dekret o uproszczonej procedurze nadawania obywatelstwa "dzieciom- sierotom z DRŁ i ŁRL lub z Ukrainy".
Pełnej informacji na temat liczby i sytuacji dzieci w Rosji nie ma, lecz w tamtejszych mediach pojawiają się czasami publikacje na ten temat. Np. 1 czerwca rządowa "Rossijskaja Gazieta" poinformowała, że "zgłosiło się 120 rodzin, chętnych do adopcji dzieci z Donbasu". Liczbę dzieci, "ewakuowanych z Donbasu i Ukrainy" rosyjska rzeczniczka praw dziecka oceniła wówczas na "ponad 240 tys.".
"Adopcja nie może mieć miejsca w trakcie sytuacji nadzwyczajnych lub bezpośrednio po nich" - mówiła w czerwcu Afshan Khan, dyrektor, dyrektor regionalna UNICEF ds. Europy i Azji Środkowej. Khan podkreśliła, że "każde przemieszczenie dzieci musi odbywać się wyłącznie w ich interesach, a także za dobrowolną zgodą ich rodziców". Dzieci, które zostały przymusowo wywiezione z Ukrainy, nie mogą być uważane za sieroty.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.