Co najmniej 15 osób zginęło w środę w dwóch incydentach w Darze na południowym zachodzie Syrii - podała agencja AFP, powołując się na miejscową opozycję. Miasto jest od kilku dni miejscem bezprecedensowych protestów przeciwko reżimowi Baszara el-Asada.
Dziewięć osób, w tym dziecko, zginęło podczas starć sił bezpieczeństwa z manifestantami, do których doszło przed świtem - poinformował jeden z demonstrantów.
Według przedstawicieli syryjskiej opozycji, funkcjonariusze sił bezpieczeństwa otworzyli ogień do grupy ok. 300 osób zgromadzonych wokół meczetu al-Omari w mieście. Wobec uczestników protestu użyto też gazu łzawiącego.
Z kolei sześć osób poniosło śmierć podczas uroczystości pogrzebowych ofiar porannych starć. Do żałobników strzelały siły bezpieczeństwa - informowali świadkowie.
Według władz, ofiary śmiertelne popołudniowych zajść to wynik starć policji z "uzbrojonym gangiem". Władze twierdzą, że zginęły w nich cztery osoby.
Jak podała syryjska telewizja, zwolniono ze stanowiska gubernatora Dary.
Przez sześć ostatnich dni w mieście odbywały się antyrządowe protesty, których uczestnicy domagają się ustąpienia prezydenta Asada, a także swobód politycznych, demokratycznych reform i walki z korupcją.
Autorytarny prezydent Syrii, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzuca apele o swobody polityczne i wtrąca do więzienia krytyków swego reżimu. Jego ugrupowanie jest u władzy od 1963 roku.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.