Wkrótce polska premiera książki holenderskiego dziennikarza.
Pod koniec kwietnia br. ukaże się w Polsce książka holenderskiego dziennikarza Dawida de Jonga "Nazistowscy miliarderzy", która opisuje jak wpływowe niemieckie rody zarabiały miliardy na zbrodniczej polityce III Rzeszy. Jej autor, w rozmowie z PAP podkreśla, że brak odniesień do wstydliwej i barbarzyńskiej przeszłości to fałszowanie historii przez obecnych spadkobierców fortun.
Były dziennikarz Bloomberg News w Nowym Jorku, a obecnie bliskowschodni reporter holenderskiej gazety "Financieele Dagblad", odsłania kulisy budowania fortun w czasie III Rzeszy przez niemieckie rodziny stojące m.in. za takimi gigantami jak BMW, Porsche i Dr.Oetker. Prawa do pozycji wydanej przez giganta wydawniczego HarperCollins, sprzedano już w 17 wersjach językowych i na 26 kwietnia br. zaplanowana jest jej polska premiera.
"Zainteresowałem się tym tematem podczas mojej pracy w Bloomberg News w Nowym Jorku w 2011 r. w zespole, który zajmował się ukrytym bogactwem oraz firmami bogatych rodów. Uderzyło mnie, że firmy takie jak BMW czy Porsche, a przede wszystkim kontrolujące je niemieckie rodziny, celebrowały podczas przeróżnych gal biznesu, nagród prasowych itp. biznesowe dziedzictwo swoich przodków - ojców i dziadków, ale nawet nie wspominały o ich udziale w zbrodniach i ich związkach z nazistami. Uważałem to za fałszowanie historii" - powiedział PAP de Jong - "Postanowiłem o tym napisać, aby rzucić światło na ich przeszłość i ukazać tę hipokryzję i pranie mózgów. W 2017 r. przeprowadziłem się do Berlina i poświęciłem ponad cztery lata mojego życia, aby prowadzić badania i napisać książkę" - dodał.
Głównymi "bohaterami" książki są bogate niemieckie rodziny powiększające swoje fortuny w Trzeciej Rzeszy. "Wybrałem pięć rodzin, które ciągle należą do najbogatszych i najbardziej wpływowych rodów w Niemczech. To było ważne kryterium wyboru. Rodzina Quandtów, której dwóch członków kontroluje grupę BMW, a także Volkswagena, Mini i Rolls-Royce. Dynastia Flick, która kontrolowała koncern Daimler-Benz, rodzinia Von Finck, czyli założyciele giganta ubezpieczeniowego Allianz, klan Porsche-Piech kontrolujący m.in. Porsche. Ostatnią rodziną jest rodzina Oetker, która znana jest z produkcji produktów żywnościowych m.in. budyniów, ale także posiada udziały w browarach i sieciach hotelowych" - wyjaśnił De Jong.
"Kiedy Hitler wzywał, oni przychodzili. W 1933 roku, kiedy był kanclerzem, ale nie miał jeszcze większości w Reichstagu, trzech spośród bohaterów tej książki należało do kliki niemieckich przemysłowców, którzy zawarli pakt z diabłem. Zgodzili się oni finansować niemal upadłą partię w nadchodzących wyborach, wiedząc doskonale, że jeśli Hitler wygra, nie będzie już demokracji. W zamian za to Trzecia Rzesza będzie placem zabaw dla ich przedsiębiorstw" - ocenił jeden z recenzentów książki na łamach brytyjskiego dziennika "Daily Telegraph".
"Istniały trzy główne drogi, w jaki owe rodziny bogaciły się w okresie Trzeciej Rzeszy. Z jednej strony korzystały one z potężnych nakładów na zbrojenia, wiele z tych środków trafiało do nich. Z drugiej poprzez przejmowanie żydowskich przedsiębiorstw tzw. arianizację. Następnie poprzez wykorzystywanie pracy pracowników przymusowych. Od 12 do 20 mln europejskich więźniów było wykorzystywanych w Niemczech oraz na terytoriach okupowanych przez Trzecią Rzeszę" - powiedział Holender, który przypomina w swojej książce, że każde niemieckie przedsiębiorstwo mogło wystąpić w miejscowym urzędzie pracy o przyznanie mu robotników przymusowych czy jeńców wojennych.
"Współpraca w tym zakresie między prowadzonymi przez SS obozami koncentracyjnymi a firmami niemieckimi obejmowała między innymi relacje na linii Auschwitz-IG Farben, Dachau-BMW, Sachsenhausen-Daimler-Benz, Ravensbruck-Siemens czy Neuengamme-AFA Guntera Quandta, Volkswagen Porschego oraz spółka Dr.Oetker" - czytamy w "Nazistowskich miliarderach".
Z książki dowiadujemy się o tragicznym losie jeńcow wojennych, którzy w koszmarnych warunkach pracowali m.in. w kompleksie Volkswagena w Fallersben od października 1941 r. Śmierć, tortury, głód były tam codziennością.
"Po przeczytaniu tej książki już nigdy nie zasiądziesz za kierownicą Volkswagena, nie ubezpieczysz domu w Allianz ani nie sięgniesz w supermarkecie po pizzę Dr. Oetkera bez mdłości i niepokoju" - czytamy w recenzji. Sam autor powiedział, że "ma nadzieję, iż każdy czytelnik będzie samodzielnie podejmował decyzje i weźmie pod uwagę fakty, które podaje w swojej książce".
"Konsument powinien mieć świadomość, że kupując te produkty jakaś część wydanych pieniędzy trafi np. w formie dywidend do tych rodzin i może być wykorzystana do wspierania nagród prasowych lub biznesowych honorujących niemieckich nazistowskich zbrodniarzy wojennych" - stwierdził de Jong.
W ocenie autora opisywane rodziny charakteryzowały się chciwością i prawdopodobnie robiłyby interesy w każdym systemie. "Wcale bym się nie zdziwił, gdyby nie rozwijały swoich imperiów także w systemie komunistycznym. One były wyłącznie zainteresowane rozwijaniem swoich interesów, potęgi oraz fortun" - podkreśla De Jong, który w swojej książce m.in. cytuje Fedrinanda Porsche, który stwierdził po wojnie "jeśli chciałeś realizować swoje projekty, musiałeś wspierać Hitlera."
W rozmowie z PAP de Jong przypomniał, że rodzina Quandtów podkreślała w wywiadzie z 2011 roku, że Gunter Quandt nie był ani antysemitą, ani fanatycznym zwolennikiem Hitlera. Argumentowała,. że sąd uznał go w 1948 r. za "zwykłego nazistę", a w 1950 r. całkowicie go zrehabilitował.
"Ale Gunter Quandt był nie tylko ważnym producentem broni i amunicji, ale człowiekiem wykorzystującym pracę 57,5 tys. pracowników przymusowych m.in. w obozach koncentracyjnych i przejmującym firmy należące do żydowskich właścicieli" - wskazuje zaś de Jong. Z jego książki dowiadujemy się, że w poznańskiej fabryce Quandta pracowały dzieci.
"Jestem kapitalistką, do której należy jedna czwarta przedsiębiorstwa Bahlsen i bardzo się z tego cieszę. Tak powinno pozostać. Chcę zarabiać pieniądze, a z dywidendy kupować sobie jachty i nie tylko" - autor cytuje też Verenę Bahlsen, spadkobierczynię firmy Bahlsen, której słowa na konferencji 8 maja 2019 r. w Hamburgu wywołały oburzenie. Przypominano, że w niemieckich fabrykach koncernu podczas II wojny światowej pracowało, w nieludzkich warunkach i za śmieszne wynagrodzenie, siedemset robotnic z Polski i Ukrainy.
Brak rozliczeń po II wojnie światowej z "nazistowskimi miliarderami" wynikał z postawy USA, które bały się komunizmu i potrzebowały silnych Niemiec, ocenia dziennikarz. "To był polityczny oportunizm. Dla Ameryki i Wielkiej Brytanii po wojnie III Rzesza to była przeszłość, a rosnąca siła Związku Radzieckiego i Bloku Wschodniego była realnym niebezpieczeństwem, dlatego potrzebowały one silnych Niemiec. Zachodnie Niemcy były buforem przed komunistycznym zagrożeniem" - wskazał De Jong. Dodaje, że nie do obrony pozostaje pozostawienie sądzenia zbrodniarzy wojennych zachodnioniemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości, który nie miał interesu w osadzaniu swoich współobywateli i powodował, iż procesy były krótkie a wiele osób uniknęło kary.
"Brak odniesień do wstydliwej i barbarzyńskiej przeszłości tych rodzin to fałszowanie historii przez obecnych spadkobierców fortun" - podsumował autor "Nazistowskich milarderów".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.