Podczas demonstracji antyprezydenckiej w jemeńskim mieście Taez w niedzielę zginęła jedna osoba, a co najmniej 250 zostało rannych - poinformowała agencja AFP, powołując się na świadków.
Młody człowiek został trafiony kulą policyjną w pierś, w momencie, gdy darł portret prezydenta Alego Abd Allah Salaha.
Policja otworzyła ogień do demonstrantów, którzy usiłowali dostać się do siedziby lokalnych władz. Obrzuciła też ich gazem łzawiącym.
"Co najmniej 250 osób zostało rannych od postrzałów i podtrutych gazem łzawiących" - powiedział jeden ze świadków.
Pod koniec stycznia Jemen ogarnęła fala protestów przeciwko Salahowi, rządzącemu krajem od 32 lat. 25 marca prezydent po raz kolejny zapowiedział, że jest gotów przekazać władzę następcy wyłonionemu w wyborach, które miałyby się odbyć przed końcem br.
Opozycja zażądała w sobotę, aby Salah ustąpił na rzecz wiceprezydenta, z którym gotowa jest negocjować porozumienie o okresie transformacji w kraju.
Jemen, jeden z najbiedniejszych krajów arabskich, oprócz szyickiej rebelii na północy boryka się również z separatystycznym ruchem na południu oraz wzrostem wpływów i wzmożoną działalnością Al-Kaidy.
Obecna fala protestów w Jemenie została zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.