Teorie spiskowe na ten temat mają się dziś nadzwyczaj dobrze.
Ostatnia dekada sierpnia... W pogodzie gorąco i burzowo. Tak samo w świecie polityki. „Symetrystą” nie jestem, ale dolewać oliwy do ognia komentarzami też nie chcę. Wypada zauważyć za to sprawę z księdzem ukaranym za nieobyczajny wybryk ma plaży, który w mediach społecznościowych oskarżany o czyn znacznie gorszy, z imienia i nazwiska, miejsca pracy itd. przedstawiony i napiętnowany, popełnił samobójstwo... Wypada, bo sprawa głośna. Wstyd oczywiście, że ksiądz i coś takiego. Gorzej, gdyby oskarżenia – policja nie potwierdza, wręcz przeciwnie – okazały się słuszne. Wydaje mi się jednak, że warto pamiętać, co przypomniał niedawno nawet pewien walczący z kościołem filozof: pedofil też człowiek i jako człowiek, nie jakaś bestia, powinien być traktowany. A po drugie... Warto też pamiętać, że słowem – także napisanym w mediach społecznościowych – można zabić. Nie, ja ciągle uważam, że generalnie to ten, który popełnia samobójstwo odpowiada za swoje czyny, nie jego otoczenie. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, jak słowem można człowieka zaszczuć. Tym gorzej, jeśli rzucone publicznie oskarżenie o najgorsze uruchamia machinę upokarzających procedur, a okazują się one mocno naciągane lub wręcz nieprawdziwe....
Popełniający wykroczenie też człowiek, przestępca też człowiek... Parę dni temu rozmawiałem z takim, które swoje w więzieniu odsiedział. Choć, jak mówił, tylko za alimenty.... Z rozmowy, od której mózg stawał w poprzek (mało spójne miał poglądy) jeden z wątków wydawał mi się wart poruszenia w wakacyjnym ciągle komentarzu. Dlaczego Księga Henocha nie jest częścią Pisma Świętego? (choć dla Koptów jest). Chodzi oczywiście o pierwszą, nie dwie kolejne... No właśnie, temat w dyskusjach o rzekomym przekłamaniu prawdy w Kościele często dziś poruszany: dlaczego ta czy inna księga jest częścią Pisma, a inne nie są?
Odpowiadam zazwyczaj: czy gdybym napisał dziś dziełko ewangeliopodobne, to czy należałoby uznać je za część Pisma Świętego? Podobnie jest z przeróżnymi apokryfami. Księgi przypisywane nawet apostołom, a napisane w 200, 300 czy więcej lat po Chrystusie, jaką mają wartość jeśli chodzi o prawdziwe świadectwo o Jezusie? Jaką wartość ma nawet coś napisanego w wieku pierwszym, jeśli przeinacza prawdę o Nim? A wiemy, że przeinacza, bo jako niewiarygodne były te księgi traktowane przez im współczesnych.... Dlaczego?
To nie jest tak, że jakąkolwiek księgę z kanonu ksiąg świętych wyrzucono. Jest odwrotnie: pewne księgi, te, które uznano za najlepsze, najlepiej oddające prawdę o Jezusie, w czasach gdy już zaczęło brakować świadków życia Jezusa, uznano za warte czytania podczas chrześcijańskich liturgii. I z czasem uznano za księgi święte. Z czasem: dyskusje różnych pisarzy trwały parę wieków. W podręcznikach biblistyki można wyczytać, że na zachodzie największe opory budził List do Hebrajczyków, na wschodzie Apokalipsa...
Właśnie: czytano te, które uznano za dobrze oddające wiarę Apostołów w Jezusa. To klucz do zrozumienia o co chodzi. Opowieść o Jezusie przez dobrych kilkadziesiąt lat przekazywana była ustnie. To była Tradycja. Cztery znane nam Ewangelie spisano, gdy świadków tamtych wydarzeń zaczęło już brakować i zaczęto się obawiać, że z czasem przekaz ustny prawdę zafałszuje. Poza nimi do tych wartych czytania dołączono szczególnie cenne listy i wspomnianą Apokalipsę... Czym się kierowano? Przede wszystkim właśnie tą zgodnością z Tradycją, zgodnością z przekazem ustnym: to była gwarancja, że przekazują prawdę. Po drugie, autorem księgi – rzeczywistym czy domniemanym – musiał był jakiś Apostoł lub jego uczeń. Wśród Ewangelistów Apostołów mamy dwóch, dwa inni to uczniowie Apostołów... I po trzecie, autorytet tej księgi potwierdzał jakiś lokalny Kościół, w którym była za nadającą się do przekazu wiary uważana. Księgi, które wzięły się znikąd, księgi, w których zauważano poglądy niezgodne z Tradycją, po prostu nie były w liturgii używane. Przed niektórymi zaś, za względu na bajkowość czy zawarte w nich błędy teologiczne, wręcz ostrzegano.
Gdy więc dzisiaj ktoś stawia zarzut, że tę czy inną księgę Kościół wyrzucił z kanonu ksiąg świętych można się uśmiechnąć. Widać, że stawiający tak sprawę nie ma zielonego pojęcia o mechanizmach, które doprowadziły do uznania niektórych ksiąg na Pismo Święte. I widać, że często ma bardzo niejasne wyobrażenia na temat możliwości Kościoła, by fałszować księgi... No bo jak? W dobie, gdy nie było internetu i nawet telefonów, gdy nie było druku, a księgi przepisywano w różnych, wcale nie scentralizowanych ośrodkach (pierwsze wieki to silne kościoły patriarchalne, bez wyraźnego zwierzchnictwa Rzymu), gdy wszystkie wcześnie przetłumaczono na łacinę, syryjski i parę innych... jak wyglądać miałoby takie fałszerstwo ze strony jakiegoś ośrodka decyzyjnego w Rzymie? Kto by się takimi decyzjami Rzymu przejął?
Wystarczy pójść do biblioteki, wypożyczyć jakiś „Wstęp ogólny do Pisma Świętego”, by tego wszystkiego się dowiedzieć. W tym wypadku naprawdę to niewiedza rodzi teorie spiskowe. Nawet gdy chodzi o ludzi z naukowymi tytułami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.