Reklama

Dwóch górników nie żyje, szukają ostatniego

Dwóch górników zginęło, jeden ratownik górniczy pozostaje zaginiony - to najnowszy bilans tragicznego wybuchu w kopalni "Krupiński" w Suszcu.

Reklama

Ratownicy dotarli do czterech uwięzionych pod ziemią górników w piątek przed godz. 11. Trzej zostali przetransportowani na powierzchnię i przewiezieni do szpitala. Ich ogólny stan oceniano wstępnie jako "niezły". Czwarty górnik, który był w poważniejszym stanie - zmarł. Nie żyje także jeden z dwóch zaginionych ratowników.

Czterej górnicy, którzy byli uwięzieni przez ok. 15 godzin, przebywali w pobliżu tzw. lutniociągu, czyli rurociągu doprowadzającego powietrze. Dzięki temu mogli przetrwać w ogarniętym pożarem wyrobisku.

Około północy z górnikami - było ich tam wówczas pięciu - udało się nawiązać kontakt. Gdy jeden z nich zdołał z ratownikami opuścić to miejsce, warunki pogorszyły się - czterej górnicy pozostali w chodniku. Rano stracono z nimi kontakt, później jednak udało się potwierdzić, że żyją i nadal są w tym samym miejscu. Przed godz. 11 ratownikom udało się do nich dotrzeć - część z nich była w stanie wydostać się o własnych siłach.

Prezes JSW potwierdził, że w kopalni doszło do zapalenia metanu. Zapalenie tym różni się od wybuchu, że nie powoduje skutków dynamicznych - gaz spala się, nie ma natomiast eksplozji i podmuchu. Wcześniej przedstawiciele WUG mówili, że mogło dojść także do wybuchu metanu, ale nie bezpośrednio w chodniku, ale w zrobach, czyli niedostępnych miejscach po eksploatacji węgla.

Aby metan zapalił się, potrzebna jest iskra. Może ona powstać np. w wyniku pracy podziemnych urządzeń, robót strzałowych, czy np. uderzenia o siebie twardych skał lub wcześniejszego wstrząsu górotworu. To, dlaczego metan zapalił się w "Krupińskim", wyjaśni prowadzone w tej sprawie postępowanie. Z całą pewnością wiadomo, że w kopalni nie doszło do wybuchu pyłu węglowego.

Przedstawiciele zarządu JSW i dyrekcji kopalni na bieżąco informują rodziny poszkodowanych o sytuacji. W kopalni dyżurują karetki i dwa śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

W chwili wypadku w zagrożonym rejonie pod ziemią znajdowało się 32 osób. Po zdarzeniu 20 z nich bez poważniejszych obrażeń wyjechało na powierzchnię.

Poparzeń doznało 12 górników. Siedmiu wydostano na powierzchnię krótko po zdarzeniu - dwóch trafiło do szpitala Jastrzębiu Zdroju - pięciu kolejnych z oparzeniami od 10 do 50 proc. powierzchni ciała i prawdopodobnie oparzeniami płuc - do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Do siemianowickiej oparzeniówki trafił także później górnik wyprowadzony przez ratowników po północy.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Piątek
dzień
2°C Piątek
wieczór
0°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
wiecej »

Reklama