Taką mamy kulturę? Jej nie zmienimy. Sposób myślenia – możemy.
Spotykam się z tym zjawiskiem coraz częściej. Niby mi znanym, ale traktowanym przeze mnie dotąd bardziej w kategoriach ciekawostki. Czerczing (no dobra, churching, od angielskiego church - kościół). Słowo ukute na określenie zjawiska „spacerowania” między parafiami. Jednej niedzieli na mszę do tego kościoła, drugiej do tamtego. W swoim od przypadku do przypadku. Skutek kulturowych przemian chyba: zwyczajnie, dzięki rozwojowi motoryzacji jesteśmy dziś bardziej mobilni. To źle? Ha... Chyba bez większego znaczenia, gdy chodzi o „gości niedzielnych” – tych, którzy swój związek z Kościołem ograniczają do niedzielnej Mszy, przyjęcia kolędy czy załatwiania formalności w kancelarii parafialnej. W przypadku tych bardziej zaangażowanych, a już na pewno księży, rodzi to jednak poważniejsze konsekwencje. Co tu dużo mówić: osłabia parafie.
Z perspektywy konkretnego człowieka wygląda to tak: w mojej parafii nie ma wspólnoty, w której chciałbym rozwijać swoją wiarę, więc jeżdżę na spotkania do innej. Tam się realizuję, tam jest mi dobrze. Nie przeszkadza, że czasem trzeba dojechać kilkadziesiąt kilometrów. Znajdę czas, to dla mnie ważne. Pojadę nawet na parę dni na takie czy inne organizowane przez moją wspólnotę spotkanie, forum kongres... Pięknie, prawda? Wspaniałe możliwości. No tak. Tylko ta możliwość realizowania się poza parafią z perspektywy parafialnej oznacza też, że nie będę się specjalnie starał, żeby podobna wspólnota powstała w mojej parafii. A nawet jeśli, to przy pierwszych problemach zwyczajnie dam sobie spokój. Po co? Przecież ja się rozwijam, jest OK. I nawet będę mógł sobie ponarzekać, że w tej mojej parafii nic się nie dzieje. Albo że proboszcz ma propozycje tylko dla ludzi starszych (zazwyczaj mniej mobilnych). I koło niemocy się zamyka...
O powodach, dla których bogate społeczeństwa obojętnieją na sprawy ducha napisano już niezliczoną ilość mądrych artykułów i jeszcze mądrzejszych książek. Nieustannie zadziwia mnie swoją przenikliwością Jezus, który w przypowieści o siewcy mówił o posianych na drogę, między ciernie, na glebę skalistą i w końcu na ziemię żyzną. Zwłaszcza te dwa pierwsze obrazy – drogi i chwastów – wydają mi się wyjątkowo trafnie obrazować to, co dzieje się w dziś w naszym kręgu kulturowym. Myślę też jednak, że pewną rolę odgrywa tutaj osłabienie roli parafialnej wspólnoty. A do niej przyczynia się jednak między innymi owa łatwość, z jaką ci, którym zależy na duchowym wzrastaniu, mogą zrezygnować z szukania go w swojej parafii.
Czasy mamy jakie mamy i ich nie zmienimy. Może warto jednak zmienić nasz sposób myślenia o parafii. Ja, świecki, nie jestem klientem, który może zamówić w niej takie czy inne religijne usługi i potem narzekać na ich jakość. Jestem jednym z podmiotów budujących tę parafię; także ode mnie zależy, jaki będzie jej kształt. I wcale nie przez to, że dam innym dobre rady, co mają robić. Ot, na spotkaniu rady parafialnej. Bardziej przez to, że się w to, co dzieje się w parafii zaangażuję. A z czasem być może w tym czy innym jej dziele, wezmę na siebie rolę lidera. W tej kolejności. Bo ktoś, kto już na starcie rości sobie pretensje do bycia liderem jest raczej gwiazdą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przejście cyklonu doprowadziło też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.