Dwa miliony Polaków ma problemy ze spłatą swoich długów; ponad połowa nie kojarzy karty kredytowej z kredytem, a jedna piąta nadal trzyma oszczędności „w skarpecie”. Jan Kowalski nie radzi sobie z finansami, bo Jasia nikt tego nie nauczył?
We wrocławskim przedszkolu „Bajkolandia” już drugi rok Krasnal Złotóweczka uczy 4- i 5-latki, co to jest cena i czym można płacić za zakupy. Maluchy dowiadują się, co to jest kasa fiskalna, po co wydaje się paragon i do czego służą reklamy i promocje. – Nie mamy ambicji wychowania bankowców. Chcemy, żeby dzieci uczyły się mądrych postaw konsumenckich, żeby wiedziały, że batonik reklamowany w telewizji nie zawsze jest pyszny; że nie musimy kupować dziesięciu jogurtów tylko dlatego, że są w promocji; że pieniądze się zarabia, a nie wyjmuje z dziurki w ścianie – mówi Marta Kondracka-Szala, jedna z autorek projektu „Przedsiębiorczy przedszkolak”.
Tylko dla licealisty
Ale Wrocław jest pod tym względem wyjątkiem. W innych miejscach Polski bowiem o tym, co to jest domowy budżet, debet, kredyt hipoteczny, giełda papierów wartościowych, dzieci dowiadują się dopiero w liceum. To nauka zbyt późna, wyrywkowa i… nudno wykładana. – Przedmiot podstawy przedsiębiorczości traci rangę w oczach uczniów, rodziców, nauczycieli innych przedmiotów oraz dyrektorów szkół – ocenia Zygmunt Kawecki, nauczyciel przedsiębiorczości w trzech warszawskich liceach, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Przedsiębiorczości i Edukacji Ekonomicznej. – Z różnych badań wynika, że uczą go w większości geografowie, ale zdarzają się też biolodzy, a nawet WF-iści. Nauczycieli z wykształceniem ekonomicznym jest niewielu. Kiedy w 2002 r. wchodził do szkół ponadgimnazjalnych, obejmował 60 godzin lekcyjnych, teraz pozostało już tylko 30. Nie udało się też wprowadzić go jako przedmiotu maturalnego.
Spychanie ekonomii w szkolny kąt jest zaprzeczeniem tego, co dzieje się w innych krajach, które nauczone kryzysem, chcą podnosić świadomość ekonomiczną obywateli. Gdyby klienci banków potrafili czytać ze zrozumieniem umowy kredytowe, znali podstawową terminologię ekonomiczną, potrafili obliczać oprocentowanie lokat i kredytów, chociaż trochę rozumieli zasady rynkowe, nie byliby tak skłonni do ryzyka i tak chętni do zaciągania kredytów, a tym samym skala kryzysu byłaby mniejsza. Dlatego już od września w Wielkiej Brytanii ekonomia wchodzi do wszystkich poziomów szkół, a uczyć się jej będą nawet 5-latki. „Musimy być pewni, że młodzi ludzie są dobrze przygotowani do funkcjonowania we współczesnym, złożonym świecie i są w stanie zapewnić minimum bezpieczeństwa finansowego swoim rodzinom” – przekonywał minister Edward Balls, promotor powszechnego kształcenia ekonomicznego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.