Kościół prawosławny alarmuje w sprawie chrześcijańskiego dziedzictwa Kosowa. Jest to szczególnie pilne po niedawnym zaostrzeniu się stosunków między Kosowem a Serbią.
Patriarchat moskiewski wyraził ostatnio oburzenie z powodu kilku przypadków profanacji prawosławnych miejsc kultu w tym autonomicznym regionie o albańskiej większości, który w 2008 r. ogłosił niepodległość. Przytoczono przy tym kilka przykładów dewastacji świątyń, monasterów i cmentarzy, podając w wątpliwość zdolność kosowskiej policji do zabezpieczenia serbskiej spuścizny kulturowej na tym terenie.
Stanowisko serbskiej Cerkwi jest w tej sprawie dużo bardziej polityczne. Zdaniem prawosławnego patriarchy Ireneusza rząd w Belgradzie powinien czynić „o wiele więcej” wysiłków, by „całe Kosowo pozostało integralną częścią Serbii”. Skrytykował on przy tym pomysł podziału tej prowincji, gdzie przy Serbii pozostałaby tylko jej północna część, zamieszkiwana przez serbską większość.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.